wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozdział 5

     Dalej zwiedzałam z Niallem dom chłopaków. Był całkiem spory, pomieściłoby się w nim kilka moich mieszkań. Tysiące drzwi i milion okien mówiły mi, że chyba jestem w jakimś zamku. Dotarliśmy do końca przeszklonego korytarza, skąd widziałam ogród chłopaków.
- Wow! - Otworzyłam usta, widząc, jak potężny mają ogród. Nie zabrakło oczywiście miejsca na.. basen, chyba olimpijski.
     Niall przepuścił mnie w kolejnych drzwiach i znalazłam się w garderobie chłopaków. Ujrzałam ogromne szafy, ich liczba odpowiadała ilości chłopaków w zespole. Każda oznaczona odpowiednim symbolem i imieniem. Na początku stała drewniana szafa z zieloną koniczynką i napisem 'NIALL'.
- Mamy tu swoje prywatne i "służbowe" ciuchy, pooglądaj sobie. - Niall otworzył szafę , a ja zabrałam się do przeglądania rzeczy.
Sam usiadł na fotelu i uważnie mi się przyglądał. Speszona stanęłam za drzwiami szafy, by się nie patrzył, ale w pomieszczeniu było zbyt wiele luster, żebym mogła mu zniknąć z oczu.
     Niall miał w szafie mnóstwo ciuchów, prawie tyle, co ja w swojej :) Dokładnie posegregowane miał wszystkie części garderoby, on czapek, przez buty, bieliznę aż po paski do spodni. Miał tu wszystko, mógł ubrać się na milion sposobów.
- Skąd masz tyle ciuchów? - Spytałam.
- Część jest starych, część kupiłem.. tu, w Londynie. - Zastanawiał się. - A część w Irlandii, trochę w Paryżu...
- Dobra, rozumiem. - Zaśmiałam się, a on gdybał dalej.
     Kolejno otwierałam szafy, Liam miał nawet napis na szafie w kratkę. Głosił, że szafa należy do niego , z resztą jak na każdej szafie. Harry na swojej szafie miał czarnego kota, wcześniej u Liama zauważyłam pluszowego misia w koszuli w kratkę. Pozostali chłopcy też posiadali znaki rozpoznawcze.
Po godzinie szperania w pięciu ogromnych szafach nakazałam Niallowi, żeby się w coś ubrał. Miał tyle ciuchów, a przez te kilka dni pobytu widziałam go raptem w trzech koszulkach.
     Nastało popołudnie i chłopaki wskoczyli do basenu. Sama zostałam, nie posiadając stroju, na leżakach, gdzie wykonałam telefon do Juliet.
- Hej, co dziś robisz? - Spytała Juliet, mając na myśli wieczór.
Zamyśliłam się, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Aż tu nagle:
- Właściwie miałam ci coś zaproponować!
Zwróciłam się do chłopaków, którzy topili teraz Harry' ego. Ten ledwo wyłaniał się z wody.
- Chłopaki, mogę tu kogoś zaprosić?
     Niall odpowiedział, że oczywiście, ale mój gość musi znać hasło.
-??
- Niech powie w wejściu "Ziemniaki".
Roześmiałam się, to samo zrobił Niall i zanurzył się pod wodę, by dopiec Harry'emu. Powiedziałam Juliet hasło, sama zastanawiając się, czy już je zna. Nie znała, na szczęście, gdyby miała okazać się psychofanką. Ale znała Nialla, choćby przez to, że urządzał mieszkanie obok jej.
     Po godzinie , opalając się na basenie, zauważyłam w blasku słońca, że ktoś idzie. I z tym kimś idzie Juliet. Jej towarzysz okazał się być ochroniarzem.
- Ta mała twierdzi... że "Ziemniaki". - Wyjaśnił niższy grubszy mężczyzna. Roześmiałyśmy się z Juliet.
- To dobrze twierdzi! - Uśmiechnęłam się i zaprosiłam Juliet na sąsiedni leżak. Okazało się, że miała ze sobą kostium kąpielowy, wracała właśnie z basenu.
     Wyrzuciłam jej, że mogła wziąć i dla mnie kostium, ale nie doczekałam się odpowiedzi. Przybiegli chłopcy, zapoznali się z moją sąsiadką ( Niall już ją znał ) i wskoczyli z nią do basenu. W zamian dosiadł się wspomniany Niall.
- Miło, że masz tu kogoś znajomego. - Spojrzał na Juliet, która teraz był topiona przez Louisa. - Znam ją, jest bardzo miła i sympatyczna.
     Niall rozłożył się na leżaku, trochę wycierając wcześniej włosy dłonią. Przeczesał je szybko i krople wody wylądowały na mnie. Posłałam mu gniewne spojrzenie, ale on tylko zamknął oczy i cieszył się resztkami zachodzącego już słońca.
Nadszedł wieczór i cała sobota zdawała się minąć w 5 minut. Najpewniej złapię opaleniznę, a Juliet chyba katar, bo było już po 21, gdy jeszcze była w wodzie z chłopakami.
Basen powoli pustoszał, w czasie, gdy reszta szukała suchych rzeczy, zrobiłam wszystkim gorącej herbaty i przyniosłam do stolika przy basenie. Na leżakach siedzieli już Harry i Zayn, otuleni kocami, Niall siedział w grubej bluzie i czapce z gitarą, mocząc nogi w basenie. Wciąż w wodzie pozostawała energiczna Juliet i Lou, który teraz głównie ją podtapiał (znowu).
- Wynudziłaś się, co? - Spytał Zayn z nosem w kubku herbaty. Jego ręce mocno obejmowały kubek, co znaczyło, że mu zimno, chociaż wieczór zdawał się być letni i przyjemny.
- Nie, wręcz przeciwnie - Zaprzeczyłam, uśmiechając się pod nosem. W myślach stwierdziłam, że przydałby mi się taki ciepły koc, zauważyłam na rękach ciarki. Nie wiem jak to się stało, ale zauważył to Harry i odstąpił mi swój koc. Tak, pachniał bardzo przyjemnie. Trochę jeszcze wilgotny sprawił, że drgawki przeszyły mnie ponownie, więc upiłam znaczny łyk gorącego napoju.
- Zabiję cię osobiście! - Wrzasnął Niall, kiedy niezdarny Lou ochlapał Nialla i jego gitarę. Juliet się zaśmiała, na co Lou jeszcze bardziej chciał wkurzyć blondyna. Krople wody ponownie zniknęły we włosach Nialla, kilka wpadło do środka gitary. Irlandczyk wkurzył się, a Lou kątem oka obserwował zarumienioną od śmiechu Juliet.
     Minęło trochę czasu i chłopaki rozpalili niedaleko basenu ognisko. Mieli wspaniały zakątek na końcu ogrodu, z altanką i grillem. Wszyscy przenieśliśmy się tam , trzymając nasze herbaty.
- Wspaniały dzień.. - Podsumował Harry. - Świetnie się bawiłem, mimo, że próbowano mnie zabić, tam, w basenie...
Wybuchliśmy śmiechem.
Usiadłyśmy z Juliet w altance, na huśtawce i przykryte kocem, oglądałyśmy gwiazdy. Trochę zasłaniał nam dach, więc Juliet wyszła z altanki i usiadła przy ognisku, na pniu drzewa. Świerszcze dawały koncert coraz żwawiej, zrobiłam się senna.
Delikatnie się bujając, prawie zasypiałam. Poczułam , że ktoś dosiada się do mnie, rozbudzając się.
- Przepraszam, śpij. - Odparł. - Nie przeszkadzaj sobie.
Powieki mi się zamykały, ale miałam go o coś zapytać.
- Niall? - zwróciłam się do chłopaka. Prawie już spał. - Gdy wyjedziecie... co będę robić tutaj, w Londynie. Bez was.
Ostatnie zdanie dodałam prawie szeptem. Niall tylko uniósł kąciki ust, słysząc je.
- Będziesz pod telefonem, w razie, gdybym nie mógł zasnąć w nocy. - Uśmiechnął się szeroko. Zaraz ziewnął i oparł głowę. - Oczywiście będziesz załatwiać różne sprawy, dlatego cię tu sprowadziłem.
Zastanawiałam się, co konkretnie będę robić.
- Będziesz musiała opiekować się naszą chatą, jeśli zechcesz oczywiście... - Nie dokończył.
- Chcę... - Odpowiedziałam zmęczona.
- To dobrze, dobranoc. - Blondyn uśmiechnął się jeszcze raz i zamknął oczy. Zrobiłam to samo.
     Zanim zasnęłam, poczułam, jak jego głowa zsuwa się delikatnie, opadając na moje ramię. Chyba zrobił to specjalnie, bo gdy poruszyłam ramieniem, zamruczał w niesmaku. Zaprzestałam się ruszać i usnęliśmy. Klejąc powieki dostrzegłam jeszcze dwie postacie przy ognisku. Jedna owinięta kocem, wtulona w drugą postać. Paski Lou na bluzce było widać nawet po zmroku. Uśmiechnęłam się, widząc, jak się lubią. Zamknęłam oczy i odpłynęłam łodzią do krainy snów. Delikatnie kołysząc się na wodzie, jak w zwyczaju kołysała się huśtawka, na której siedzieliśmy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz