-3 dni później-
Trasa chłopców ruszała za tydzień w środę. Dni było coraz mniej i coraz
więcej ciarek pojawiało się na moim ciele. Serce biło mi nienaturalnie szybko,
ale wiedziałam, że muszę zachować zimną krew. Rozmyślałam, siedząc u chłopców w
kuchni, popijając zimną już kawę. Laptop rozgrzany był do czerwoności.
- Jak ci idzie? - W kuchni pojawił się Harry, ubrany jedynie w spodnie pod
piżamy. Boso stanął przy blacie kuchennym i włączył czajnik z wodą.
Dostrzegł, że moja kawa jest zimna, wylał więc cały kubek do zlewu i gdy woda
zagotowała się, zrobił mi nową.
- Mam problem z rezerwacją w Rzymie. - Spojrzałam w ekran, a Harry odwrócił
się. - Mają tam apartament, ale wolny jest tylko na dwie noce.
- Nie ma problemu - uśmiechnął się Harry. - I tak ostatnią noc we Włoszech
mieliśmy spać w tour busie.
Posłałam mu uśmiech , a Harry postawił min gorącą kawę na stoliku. Sam poszedł
do salonu i włączył poranną telewizję.
Był ranek, na zegarze było kilka minut po siódmej. Harry
wiedział, co to jest dobra poranna kawa, tym bardziej, że tej nocy prawie nie
spałam. Usnęłam ledwo na godzinę, ktoś wtedy przykrył mnie kocem, ale nie
gdybałam już, kto.
Po schodach zsunął się zaspany Lou i skierował się do kuchni. Uśmiechnął się,
widząc gorącą kawę.
- Nie musiałaś! - Odparł, upijając łyk kawy. Zaśmiałam się, mówiąc, że
"nie ma za co" :)
Lou odłożył kawę lekko speszony. Widząc przyjaciela w
salonie znów się uśmiechnął i dosiadł się do niego na kanapę.
Miałam masę roboty. Rezerwacje hoteli, tysiące telefonów, i
jeszcze to odpisywanie na Twitterze. Pytania o trasę można było liczyć w
milionach. Na szczęście Harry krzyknął z salonu, że włącza laptopa, więc
przejmie część obowiązków.
- Dzień dobry. - Przywitałam się w języku polskim. Znałam trochę ten język, a
najbliższą godzinę miałam rozmawiać właśnie po polsku...
- Na tydzień? - Mówił głos w słuchawce. - Jest jeden apartament...
Po chwili skończyłam rozmowę, ale po chwili wykręcałam już
kolejny numer. Nie chodziło tu o rezerwacje samych hoteli ale i między innymi o
potwierdzenie koncertów, które miały się odbyć.
Po nieprzespanej nocy wreszcie poczułam, co to znaczy być asystentką zespołu.
Dostałam naprawdę ciężką robotę, ale nie narzekałam. Lubiłam ją za wiele
rzeczy, również za to, że mogłam przebywać z chłopakami. Byli wspaniałymi
ludźmi.
- Dzień dobry! - Dostrzegłam białe ząbki i zieloną koszulkę. Jak jego
poprzednicy, Niall pojawił się w kuchni boso. I tak jak Lou upił kawę,
dziękując za nią. Sytuacja się powtórzyła, a ja śmiałam się jeszcze bardziej.
Cały Niall :)
Chłopcy powoli zaczynali się pakować. Zayn tłumaczył
mi, że są bardzo leniwi, dlatego zaczynają wcześniej. Zrobiłam sobie chwilę
przerwy i udałam się na górę do Liama, który miał teraz dla siebie całą
garderobę i mógł pakować, co tylko chciał.
- Hej! - Uśmiechnęłam się, stając w progu. [Przytulanie na dzień dobry :)]
- Hej, Heather. - Liam przywitał się i wrócił do otwartej walizki. Była ona
ogromna.
- To walizka na buty, dla wszystkich. - Powiedział. - Pakuję tu swoje, za
godzinę przychodzi Harry i pakuje swoje. To jedyna wspólna walizka.
Usiadłam na krześle i obserwowałam Liama. Zaoferowałam
pomoc, ale chłopak wolał sam sobie wszystko poukładać. Usłyszałam pukanie i w
drzwiach pojawił się Niall.
- Harry i Lou idą do sklepu. - Przekazał. - Chcesz coś?
Liam zaprzeczył.
- Heath, chcesz coś od Juliet? - Niall zwrócił się do mnie. - Lou wpadnie po
nią, więc może ci coś przyniesie?
Niall oświecił mnie. Skoczyłam szybko do kuchni i zapisałam na karteczce
potrzebne rzeczy. Głównie były to kosmetyki i świeże ubranie.
Nie wróciłam już na górę, przeciwnie: wróciłam do
komputera. Wysłałam kilka mejli i przetarłam zmęczone oczy. Dosiadł się
do mnie blondyn, którego znudziła telewizja.
- Jak ci się podoba ta praca? - Uśmiechnął się. - Nieźle cię wciągnąłem, co?
Zaprzeczyłam.
- Przestań. - Powiedziałam. - Nie odmówiłam, chciałam wam pomóc i nadal chcę.
Nie widzisz?
Zaśmiał się, a ja do niego dołączyłam.
- Może ci coś pomogę? - Zaoferował się.
Znów zaprzeczyłam.
- To idę do Liama. - Uśmiechnął się i poklepał mnie delikatnie po plecach.
Uśmiechnęłam się i wróciłam do wirtualnego świata. Sięgnęłam jeszcze po kubek
kawy i zaśmiałam się sama do siebie, upijając jedynego łyka jaki został.
Słyszałam z góry dziki śmiech Nialla, poprzedzony wielkim hukiem.
- Na pewno coś z szafą. - Powiedziałam sama do siebie i kliknęłam kolejne
"wyślij". Nie pierwsza, nie ostatnia wiadomość, jaką dzisiaj wyślę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz