Mark wydawał się być
znudzony. Tymczasem ja pochłonięta byłam oglądaniem londyńskiego nocnego nieba,
które w pewien sposób mnie fascynowały. Migotały tak wspaniale, że nie
mogłam oderwać od nich oczu. W końcu zostałam do tego zmuszona, gdy Mark o mały
włos nie spadł z murku.
- Ale krawężnik! - Podsumował i doszedł do siebie. Zachichotałam, ale on
nie zawtórował mi. Był bardzo spiętym gościem.
Zawiał nieprzyjemny wiatr, a ja nie wzięłam swetra z
mieszkania. Mark oferował mi swoją nową marynarkę, ale odmówiłam
grzecznie. Postanowiłam, że wróce do mieszkania.
- Ja już pójdę. - Powiedziałam i ruszyłam w stronę bloku. Przyspieszyłam, by
Mark nie mógł mnie dogonić. Udało się. Zniknęłam za drzwiami klatki schodowej i
schodami wspięłam się na górę.
Przed pójściem spać wyszukałam jeszcze w Internecie
najważniejsze kontakty prasowe, jakie były mi potrzebne do sobotniego przylotu
chłopców. Niestety Niall zabrał mi swój notesik, w którym opisał mi plan
działania na cały tydzień. W końcu nie był mi już potrzebny. W zamian w
skrzynce znalazłam nowy notes, całkiem czysty i nieużywany. Na pierwszej stronie
był tylko mały wpis: " Na nowe pomysły, żeby stare nie mieszały ci w
głowie. Niall xx" Uśmiechnęłam się i ziewnęłam. Oczy mimowolnie mi się
zamknęły i nie zdążyłam nawe ruszyć się z tej kanapy...
Coś usiadło mi na powiece. Nie spodziewałam się, żeby był to komar, bo okna
były szczelnie zamknięte. Otworzyłam powieki i ujrzałam żółte karteczki
samoprzylepne, które teraz ozabiały mój szary dres. Na każdej widniał jeden
napis: "Jutro przyjeżdżają chłopcy!"
Podniosłam się lekko z kanapy, odrywając od siebie liczne
karteczki. W domu panowała cisza, dopóki nie spojrzałam się w stronę kuchennego
stolika. Przy laptopie siedział Niall.
- Szkoda, że już wstałaś. - Zwrócił się do mnie. - Mam wystarczająco dużo
karteczek, by obkleić całe twoje mieszkanie.
- Bardzo śmieszne. - Powiedziałam zaspana. - Która godzina?
Na dużym zegarze nad telewizorem obie wskazówki spoczywały teraz na cyfrze
numer pięć.
- CO? - Zdumiałam się, rzucając się z powrotem na kanapę. Oczy znów zaczęły mi
się kleić.
- Ty sobie śpij, ja poodpisuję fankom. - Szepnął Niall i kazał mi spać.
Odpłynęłam.
Kiedy wstałam trzy godziny później okazało się, że Niall
załatwił za mnie wiele spraw, takie jak Twitter czy telefony do mediów.
Wszystkie telefony wykonywał w sypialni obok, bez problemu, że mogłabym się
zbudzić.
Przygotował mi też śniadanie, uprzednio wybierając się do sklepu. Nad Tamizą
miał ich mnóstwo, więc nie zauważyłam , kiedy wyszedł. No tak, spałam :)
- Poczęstuj się jeszcze.. - Zaproponował mi, podsuwając mi sto dwudziesty tost
z dżemem. Zaraz mogłam eksplodować z przejedzenia.
Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, jedząc śniadanie
zrobione przez Nialla Horana. Wiedziałam też, że moje szczęście nie miało
trwać wiecznie, dziś piątek - czekała mnie praca. Ostatni, najbardziej intensywny
dzień - jak zapowiadał Niall.
Po śniadaniu zawitał do mnie Louis i Juliet. Byli
ogarnięci, więc postanowiłam się ubrać. Założyłam kremową sukienkę do kolan,
czułam się więc bardzo swobodnie. Starałam się wyglądać delikatnie, ale
uroczyście - dziś był wielki dzień - miałam wyjść na miasto z Niallem jako jego
oficjalna asystentka. Spodziewając się haseł tabloidów na mój temat, starałam
się nie popełnić gafy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz