niedziela, 13 września 2015

Rozdział 13

Mark wydawał się być znudzony. Tymczasem ja pochłonięta byłam oglądaniem londyńskiego nocnego nieba, które w pewien sposób mnie fascynowały.  Migotały tak wspaniale, że nie mogłam oderwać od nich oczu. W końcu zostałam do tego zmuszona, gdy Mark o mały włos nie spadł z murku.
- Ale krawężnik! - Podsumował i doszedł do siebie.  Zachichotałam, ale on nie zawtórował mi. Był bardzo spiętym gościem.
     Zawiał nieprzyjemny wiatr, a ja nie wzięłam swetra z mieszkania.  Mark oferował mi swoją nową marynarkę, ale odmówiłam grzecznie. Postanowiłam, że wróce do mieszkania.
- Ja już pójdę. - Powiedziałam i ruszyłam w stronę bloku. Przyspieszyłam, by Mark nie mógł mnie dogonić. Udało się. Zniknęłam za drzwiami klatki schodowej i schodami wspięłam się na górę.
     Przed pójściem spać wyszukałam jeszcze w Internecie najważniejsze kontakty prasowe, jakie były mi potrzebne do sobotniego przylotu chłopców. Niestety Niall zabrał mi swój notesik, w którym opisał mi plan działania na cały tydzień. W końcu nie był mi już potrzebny. W zamian w skrzynce znalazłam nowy notes, całkiem czysty i nieużywany. Na pierwszej stronie był tylko mały wpis: " Na nowe pomysły, żeby stare nie mieszały ci  w głowie. Niall xx" Uśmiechnęłam się i ziewnęłam. Oczy mimowolnie mi się zamknęły i nie zdążyłam nawe ruszyć się z tej kanapy...
Coś usiadło mi na powiece. Nie spodziewałam się, żeby był to komar, bo okna były szczelnie zamknięte. Otworzyłam powieki i ujrzałam żółte karteczki samoprzylepne, które teraz ozabiały mój szary dres. Na każdej widniał jeden napis: "Jutro przyjeżdżają chłopcy!"
     Podniosłam się lekko z kanapy, odrywając od siebie liczne karteczki. W domu panowała cisza, dopóki nie spojrzałam się w stronę kuchennego stolika. Przy laptopie siedział Niall.
- Szkoda, że już wstałaś. - Zwrócił się do mnie. - Mam wystarczająco dużo karteczek, by obkleić całe twoje mieszkanie.
- Bardzo śmieszne. - Powiedziałam zaspana. - Która godzina?
Na dużym zegarze nad telewizorem obie wskazówki spoczywały teraz na cyfrze numer pięć.
- CO? - Zdumiałam się, rzucając się z powrotem na kanapę. Oczy znów zaczęły mi się kleić.
- Ty sobie śpij, ja poodpisuję fankom. - Szepnął Niall i kazał mi spać.
Odpłynęłam.
     Kiedy wstałam trzy godziny później okazało się, że Niall załatwił za mnie wiele spraw, takie jak Twitter czy telefony do mediów. Wszystkie telefony wykonywał w sypialni obok, bez problemu, że mogłabym się zbudzić.
Przygotował mi też śniadanie, uprzednio wybierając się do sklepu. Nad Tamizą miał ich mnóstwo, więc nie zauważyłam , kiedy wyszedł. No tak, spałam :)
- Poczęstuj się jeszcze.. - Zaproponował mi, podsuwając mi sto dwudziesty tost z dżemem. Zaraz mogłam eksplodować z przejedzenia.
     Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, jedząc śniadanie zrobione przez Nialla Horana. Wiedziałam też, że moje szczęście  nie miało trwać wiecznie, dziś piątek - czekała mnie praca. Ostatni, najbardziej intensywny dzień - jak zapowiadał Niall.
     Po śniadaniu zawitał do mnie Louis i Juliet. Byli ogarnięci, więc postanowiłam się ubrać. Założyłam kremową sukienkę do kolan, czułam się więc bardzo swobodnie. Starałam się wyglądać delikatnie, ale uroczyście - dziś był wielki dzień - miałam wyjść na miasto z Niallem jako jego oficjalna asystentka. Spodziewając się haseł tabloidów na mój temat, starałam się nie popełnić gafy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz