czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział 7

Dalej umierałabym z pragnienia na gorącej Saharze, gdybym nie otworzyła oczu. Tonęłam w sukience, którą odziałam w zeszły wieczór. Oślepiło mnie poranne słońce, na co zareagowałam z niechęcią. Postanowiłam się jednak ogarnąć i powoli unosiłam się, by wstać.
Do łazienki dotarłam wolnym krokiem. Zrzuciłam z siebie wszystko i weszłam pod prysznic. Ciepły, z dużą ilością piany był idealny.
     Wychodząc z łazienki, potrąciłam czerwoną skrzynkę. Ciężko westchnęłam, przypominając sobie , co dziś mam robić. Wrzuciłam na siebie szorty i koszulkę " I <3 NY" i rozsiadłam się na kanapie.
     Zaczęłam rozkładać na stoliku zawartość skrzynki. Na szczęście były w miarę uporządkowane. Ba, dostałam nawet specjalną listę, co mam do roboty:
" Heather,
Nie wiem, czy dobrze się czuję, dając ci taką robotę podczas, gdy my będziemy szaleć (skreślił ostatnie słowo i zmienił na "ciężko pracować) w Pradze. Mam nadzieję, że wybaczysz to całemu zespołowi i chociaż troszkę nam pomożesz. Oto lista na cały tydzień. Niall xx"
Uśmiechnęłam się pod nosem. Szybko mój uśmiech jednak zniknął, gdy przeczytałam zadania, które na mnie czekały.
" Poniedziałek:
- zadzwonić do Milkshake City (uprzedzić o wizycie w środę o 18.00)
- Wejść na oficjalny Twitter 1D i dodać , gdzie jesteśmy (hasło: NiallHarryLiamLouisZayn)
- Kliknąć "Follow " do wszystkich fanek, które pisały ( Tylko na literę H - jak moje nazwisko : D )
- Zalogować się do banku (hasła w oddzielnej kopercie ) i sprawdzić, ile pieniędzy doszło za ostatni koncert,
- Sprawdzić strony plotkarskie o 1D
- Zanotować, jakie plotki o nas dziś piszą
P.s: W razie, gdybyś była głodna, dołączam kartę Nando's, jedz za darmo :D"
    Czytając do , uśmiechałam się do siebie, wyobrażając sobie, jak śmiał się Niall, gdy to pisał. Był kochany, dając mi swoją kartę i dzieląc się ze mną hasłami. Ale byłam przecież jego asystentką i musiałam wykonywać za niego i cały zespół tą robotę.
     Zabrałam się za telefon.
- Dzień dobry, jestem asystentką One Direction i chciałabym uprzedzić o wizycie chłopców... - Rozgadałam się. Przyjęto mnie ciepło, więc moja praca spodobała mi się.
     Z Twitterem też poszło szybko. Miliony fanek pisało, że kochają chłopców, mają się z nimi ożenić i proszą, by odwiedzić ich kraj. Ja sama bardzo chętnie - ale co z chłopcami? Grzecznie odpisywałam w ich imieniu, mówiąc, że kochają wszystkie kraje i na każdy z nich przyjdzie pora. Potem , jak napisał Niall, kliknęłam " Follow " do fanek. Dzisiaj szczęście miały te z literą 'H'. Wiedziałam już wcześniej, że codziennie chłopcy zmieniają litery i dzięki temu wiele fanek może dostać taki prezent.
Wtem rozdzwonił się telefon.
- Halo? - Odebrałam. Usłyszałam wesoły głosik Lou.
- Hej, piękna! - Ucieszył się. - Chciałem zapytać, jak idzie ci z naszą "magiczną czerwoną skrzynką"?
Roześmiałam się, słysząc też śmiech po drugiej stronie telefonu.
- Wiesz, został mi jeszcze bank i strony plotkarskie. - Podrapałam się po czubku głowy. - Całkiem w porządku mam dziś pracę. A wy jak się bawicie?
Podeszłam do okna, aby poobserwować Londyn.
- Wylądowaliśmy przed południem, pochodziliśmy trochę po mieście... - Lou zaczął wymieniać. - Spróbowaliśmy czeskiego jedzenia, Niall był zachwycony..
Ciekawe jak Niall.
- A chłopaki jak? - Spytałam, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej. - Dobrze znieśli podróż?
- O, wspaniale! - Odparł Lou. - Było dużo śmiechu i w ogóle...
Uśmiechnęłam się, wyobrażając sobie tą bandę wariatów w samolocie.
- Dobra, już daj spokój Lou, teraz ja.. - Usłyszałam w słuchawce głos. Sprawił, że musiałam oprzeć się o ścianę.
Na chwilę zrobiło się cicho.
- Halo? - Nie wiedziałam, czy ktoś jeszcze ze mną rozmawia.
- Heather? - Spytał. Zsunęłam się po ścianie trochę niżej.
- Jak lot? - Spytałam cicho. Uwielbiałam długą ciszę w telefonie, bo wiedziałam, że zaraz usłyszę ten cudowny głos. Przypomniało mi się wczorajsze pożegnanie.
- Wiesz... - zawahał się. - Całkiem w porządku. Ale chcę mi się spać.
Znowu cisza.
- Niall, nie śpij. - Uśmiechnęłam się. Irlandczyk się zaśmiał.
- Jak tam pierwszy dzień pracy? - spytał.
Opowiedziałam mu, co dziś robiłam, jak miło gawędziło mi się z panią z Milkshake City i jak dużo fanek prosiło o "Follow".
- Fanki się ucieszą. - Stwierdził blondyn. - Szkoda, że nie widzę, jak się męczysz :)
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, było całkiem fajnie. Potem dorwał się do telefonu Zayn, następnie Harry i tak z telefonem na kanapie spędziłam prawie całe popołudnie. Zakończyliśmy rozmowę wielkim "całusem", który polegał na tym, że chłopaki i ja robiliśmy na zmianę "cmok" do słuchawki. Było bardzo zabawnie.
     Wyjrzałam jeszcze przez okno i zobaczyłam, że zmierzcha się. Dostrzegłam London Eye i nie zauważyłam jakiejś dużej kolejki, więc chciałam się na nie wybrać. Spakowałam aparat w torbę i ruszyłam na karuzelę.
     Do kapsuły wsiadłam z kilkoma osobami, toteż w środku było dużo miejsca. Usiadłam wygodnie na ławce i wyjęłam aparat. Chciałam ustawić efekt, by zdjęcia wieczorem wyszły naprawdę efektownie.
- Dobry ten aparat? - Usłyszałam z tyłu głos. Przyglądał mi się jakiś chłopak. - Jestem Mark.
Uśmiechnęłam się i wymieniliśmy się krótkimi opiniami na temat mojego aparatu. Kapsuła była już nad dachami Londynu, więc nadszedł czas na zdjęcia.
- Mieszkasz w Londynie? - Spytał Mark. Pokiwałam głową. - To super, ja mieszkam tu od wczoraj, na London Eye jestem pierwszy raz.
Pomyślałam, że fajnie będzie mieć towarzysza do zwiedzania Londynu. Dowiedziałam się, że Mark zamieszkuje wysoki wieżowiec dwie przecznice od mojego domu. Mieszkaliśmy blisko siebie.
- Przyjechałem tu na studia, a ty?
Nie mogłam powiedzieć, że pracuję dla najpopularniejszego zespołu na świecie.
- Ja tu pracuje. Wiesz, papierkowa robota... - wykręciłam się i Mark dał mi spokój. W końcu przejął mój aparat.
- Zróbmy sobie razem zdjęcie. - Zaproponował. Wręczył jakiejś kobiecie aparat i ona wykonała fotografię.
     Resztę podróży kapsułą numer dwanaście przegadaliśmy o wszystkim. Mark okazał się być bardzo sympatycznym chłopakiem, opowiadał mi o tym, że w przyszłości chcę dealować drogimi autami w markowych salonach. Słuchając jego opowieści, przeglądałam tysiąc zdjęć, które wykonałam.
     Na zdjęciu z Markiem wyszłam tak zwyczajnie. Mark za to był bardzo charakterystyczną osobą. Był wyższy ode mnie o jakieś 5 cm, był brunetem i miał zielone oczy. Włosy jednak miał krótkie, gdyby je zapuścił, przypominałby Harry'ego. Nic podobnego, byli zupełnie różni.
Mark przyjechał tu ze Szkocji. Rodzice wysłali go na studia, sam też bardzo pragnął ukończyć je z czerwonym paskiem. Nie wyglądał na kujona, wręcz przeciwnie, był typem Cristiano Ronaldo. Chyba był tak samo bogaty jak i mądry. Potwierdzał to, tworząc inteligentne zdania, których znaczenia mogłam się tylko domyślać.
- Fajnie było! - Ucieszył się, gdy wysiedliśmy. Sam chciał wpaść jeszcze do kina 3D, ale ja odmówiłam, wykręcając się zmęczeniem. Zaproponował mi  więc, że mnie odprowadzi.
- Świetnie się bawiłem. - Odparł, idąc ze mną w kierunku mojego domu.
- Ja też.- Uśmiechnęłam się, przyznając mu rację. Doszliśmy do celu i przytuliłam Marka na pożegnanie.
     Wróciłam do domu zmęczona. Najpierw tyle pracy, potem wycieczka na London Eye- dzień uważałam za udany. Zrobiłam wieczorem kakao i usiadłam przed telewizorem w celu obejrzenia jakiegoś filmu. Natknęłam się na "Plotkarski wieczór z Alice Kowalsky"
- Hej, wszystkim! - Mówiła niska blondynka z wysokim głosem, wręcz piszczała. - Dzisiaj na ruszt wrzucimy pięć najgorętszych ciach na świecie! Już za chwilę najnowsze zdjęcia z Pragi!
Przygłośniłam.
- Niall, Harry, Zayn , Liam i Louis dzisiaj zawitali do stolicy Czech - mówiła Alice. - Promowali nowe piosenki, swoje buźki, ale przede wszystkim trasę koncertową, która już wkrótce w Europie. Chłopcy bawili się świetnie, rozmawiali ze wszystkimi fankami, rozdali autografy i dali kameralny koncert na moście Karola. Feta trwała , a chłopcy wyglądali na wyjątkowo pogodnych?
Pokazano zdjęcie Nialla i Liama, wydurniających się z Zaynem.
- Czy chłopaki mają jakiś przepis na szczęście? - Mówiła dalej reporterka. - Chłopcy byli rozbawieni jak nigdy, a mnie zastanawia, co na nich tak wpłynęło? Może miłość do czeskich dziewczyn?
Uśmiechnęłam się.
Sen mnie zastał i nie obejrzałam do końca telewizji. Zasnęłam z uśmiechem na ustach, wiedząc, że chłopaki świetnie się bawią...


     Uwielbiałam być budzona przez słońce. Miałam tak codziennie za sprawą tego, że słońce codziennie do mnie zaglądało. Spojrzałam na telefon i miałam jedną wiadomość.
"Godzina 3:28. Wstawaj, masz mnóstwo pracy! Lou xx" - Chłopak chciał być zabawny, ale niestety mnie nie obudził. Spałam zbyt mocno , by mnie mógł zbudzić jeden sms. Wiadomość skłoniła mnie jednak to wstania i zabrania się do roboty.
" Dzień dobry!
Mamy wtorek, reszta zespołu zadbała o to, żebyś wstała wcześnie :) Dzisiaj w planach masz niewiele, zajrzyj  jak codzień na Twittera, dzisiaj śledzimy literkę "M" jak Malik lub Mullingar. Wpadłem , pisząc ten rozkład dnia, na pomysł, że jak wrócimy to zrobimy imprezę. Kameralną, ale zawsze to impreza. Weź mój notes (jest w skrzynce) i zadzwoń do osób, które podkreśliłem. No i twoją sąsiadkę.  Zaproś je na niedzielę. Na godzinę 17 powinniśmy już być. Trzymaj się ciepło i pamiętaj o Nando's.! Niall xx"
Znów skończyłam czytać z uśmiechem na ustach. No tak, zapomniałam o karcie na jedzenie, ale z drugiej strony nie chciałam jej wykorzystywać. W końcu należała do Nialla.
Zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Hej, śpisz? - Do mojego mieszkania weszła Juliet, zaraz po tym, jak jej otworzyłam.
Usiadła na fotelu, przyglądając się uważnie stertą papierów i małej skrzynce.
- Mam dużo pracy, obudziłam się wcześniej nawet, choć nie planowałam. - Odparłam, wracając na kanapę.
- Ok, jadę za miasto do dużych supermarketów. - Zapowiedziała. - Tam jest taniej, a chcę zrobić zakupy na dłużej, bo auto idzie do warsztatu.
Przyszło mi do głowy, że w niedzielę chłopcy planują imprezę. Przydałoby się nieco zakąsek i coś do picia (:D).
- Mam dla Ciebie zadanie. - Spojrzałam na sąsiadkę, dostrzegając płomyki w jej czarnych oczach. - Pójdziesz na elitarną imprezę, jeśli zakupisz mi trochę rzeczy.
Juliet przyjęła wyzwanie. Zapisałam jej na kartce , co ma kupić, a ona zrobiła wielkie oczy, widząc ilość zakupów.
- Tu się nawet nie zmieści tyle jedzenia - Stwierdziła, rozglądając się po mieszkaniu. Uśmiechnęłam się.
- Na razie to kup, potem się będziemy martwić. - Powiedziałam i pożegnałam się z Juliet.
Sama zabrałam się do dzwonienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz