sobota, 19 marca 2016

Rozdział 23

  - Dzień dobry, posiadam rezerwację na dzisiejszy lot do Madrytu. – Powiedziałam, podchodząc do ciasnego okienka z grubszą panią w środku.
- Pańska godność? – Spytała kobieta, przegryzając jagodziankę.
- Heather Collins. – Przedstawiłam się , ale brwi tej pani tylko się zmarszczyły.
Odłożyła jagodziankę, by napisać coś na klawiaturze komputera palcami w lukrze.
- Collins? – Spytała. – Nie mam takiej rezerwacji.
Chyba się przesłyszałam.
- To niemożliwe! – Powiedziałam. – Dzisiaj na 14. Jest lot, prawda?
Pani znów zapchała się bułką, zdołała tylko kiwnąć głową.
- C-o-l-l-i-n-s – przeliterowałam, ale ta kobieta tylko dopchała się porcją jagód.
     Poddałam się, myśląc , że Niall po prostu zrobił mi nieładny żart. Już chciałam się na niego obrazić, gdy przyszło mi coś do głowy.
- Przepraszam najmocniej. – Uśmiechnęłam się. Ręka tej pani wylądowała na talerzyku, ale oszukała się – bułki już nie było.
- Tak, panienko? – Spytała, jeszcze żując.
- Proszę sprawdzić nazwisko Horan. – Westchnęłam spokojnie, gdy kobieta potwierdziła tą rezerwację. – Heather Horan . - Przeprosiłam za pomyłkę i zapłaciłam za bilet.
     Do samolotu wsiadłam chwilę później, nie mogąc przestać się uśmiechać.  Zastanawiałam się, dlaczego rezerwacja nie była na moje nazwisko. Musiałam jednak opanować mojego banana na twarzy i się uspokoiłam. Uśmiech zszedł z chwilą, gdy wzbiliśmy się w powietrze.  W samolocie nie było tak dużo osób, dookoła było pełno wolnych miejsc. Przesiadłam się najdalej od okna, by nie widzieć chmur. Chociaż lot nie trwał długo, ucięłam sobie drzemkę, a obudziła mnie dopiero stewardessa, która oznajmiła, że pod nami jest już Madryt.
Przetarłam oczy i schowałam mp3 do torebki. Zapięłam pasy, zamknęłam oczy. Nie było aż tak źle, pilot był naprawdę świetny i bardzo szybko „usiedliśmy” na ziemi.
     Skierowałam się rękawem do wyjścia. Już miałam wyjść na terminal, gdy zaczepił mnie postawny mężczyzna, który polecił mi wyjść wyjściem dla VIP – ów. Wylegitymował się mi i wiedziałam, że przysłał go Niall.
Wyjście VIP wychodziło do małej Sali, gdzie stało mnóstwo krzesełek. Na jednym z nich siedział Niall, lecz tyłem, więc nie mógł mnie zobaczyć. Kilka kroków przed nim zostawiłam bagaże i podeszłam od tyłu, zamykając mu oczy dłońmi. Chwycił je delikatnie i się obrócił. Wstał i przeskoczył krzesełko, znajdując się blisko mnie.
- Nie ma tu żadnych kamer? – Spytałam, patrząc mu głęboko w oczy. Zaprzeczył, więc go pocałowałam, a on się uśmiechnął.
     Potem utonęłam, gdy przytulił mnie mocno jak wariat. Wciąż nie mógł uwierzyć, że tu jestem, ja myślałam tak samo. Długo wpatrywał mi się w oczy, raz całował, ale wolał chyba przytulać : ) W końcu zabrała nas ochrona i wsiedliśmy do czarnego vana zespołu.
- Myślałam, że już tu nie przyjadę.. – Mówiłam wtulona w Nialla. Jechaliśmy do hotelu.
- Dlaczego? – Niall zmarszczył brwi. Opowiedziałam mu o tym, że zmieniłam nazwisko, sama o tym nie wiedząc.
- Przepraszam cię! – Zaśmiał się. – Nie chciałem używać Twojego nazwiska, bo chłopcy codziennie sprawdzali rezerwacje.
- ?
- Wszyscy chcieli, żebyś przyjechała. – Wytłumaczył. – Więc zrobię im niespodziankę.
     Nim dojechaliśmy na miejsce, zaczynało robić się ciemno.  Okazało się, że chłopcy mieszkali z dala od miasta, aby mieć spokój. Na miejscu byliśmy po godzinie 21.
     Wjechaliśmy do podziemnego garażu i zaparkowaliśmy na samym jego końcu. Wyszliśmy z samochodu i pierwszy raz mogłam bezkarnie trzymać Nialla za rękę. On też złapał mnie mocno i wcale nie myślał puścić.
- Jestem genialny. – Uśmiechnął się Niall.
- No wiem. – Uśmiechnęłam się. – A powiedz, dlaczego?
Niall się zaśmiał.
- Gdy dzieliliśmy się pokojami… - mówił. – To tylko Lou i Jul dostali dwójkę. Reszta chłopaków nie chciała ze mną spać, więc znaleźli sobie trójkę, a ja dostałem pokój i mam jedno łóżko gratis…
Uśmiechnęłam się, ściskając go za dłoń.
- Jesteś genialny.
     Doszliśmy do drzwi, które prowadziły do hotelu.
- Gotowa? – Spytał Niall. Kiedy pokiwałam głową, puścił moją rękę. Oboje smutno westchnęliśmy z tego powodu i ruszyliśmy schodami na górę.
     Hotel był piękny. Stąpało się po czerwonych dywanach, a resztę dopełniało złoto. Było jak w zamku, pomiędzy filarami przemykali eleganccy ludzie z drogimi walizkami, obsługa była tu prawie niezauważalna i wszędzie było bardzo cicho, słychać było tylko delikatne melodie największych kompozytorów na świecie..
- Zapraszam do windy – Uśmiechnął się Niall i wraz z całym sztabem obsługi udaliśmy się do windy. Osoba zwana „windziarzem” wcisnęła przycisk z cyfrą ‘4’ i ruszyliśmy złotą windą w górę.
Stojąc w windzie obok Nialla jeszcze delikatnie złapałam go za dłoń. Trzymaliśmy się mocno, patrząc na siebie kątem oka. Uśmiechaliśmy się. Potem windziarz oznajmił, że jesteśmy na piętrze czwartym.
- Idziemy – Blondyn puścił moją dłoń i wyszliśmy z windy. Ochrona pojechała gdzieś dalej i zostaliśmy na korytarzu sami.
     Niall wytłumaczył mi , kto gdzie mieszka. Na końcu korytarza znajdował się pokój Nialla, zwróciłam uwagę, że nawet w Londynie miał pokój na końcu.
- Zbyt głośno chrapię… - Westchnął, słodko się uśmiechając.  – Ale teraz nie o tym. Chodź do chłopców i Jul. Mam pomysł!
Niall pełny był pomysłów. Nie wiem, kto tak sprawiał, ale gdy go widziałam, promieniał!
- Hej, ludzie – powiedział, wchodząc do pokoju, gdzie siedzieli wszyscy. – Przyprowadziła mnie ochrona, nie umiem się zachować…
Potem wkroczyłam ja.
- Heather?! – Tysiąc razy powtórzono moje imię. Zaczęto mnie przytulać, całować, czułam się znakomicie.
Wreszcie mogłam usiąść.
- Niall, ale jak to.. ? – Liam nie mógł uwierzyć. Tak jak każdy. Najbardziej stęskniła się Juliet, która teraz siedziała wtulona we mnie.
Niall po prostu słodko wzruszył ramionami, jak miał w zwyczaju : )
- A więc witaj w Madrycie, Heather! – Powiedział Zayn i uśmiechnął się. Potem wyszedł na balkon.
Juliet wstała z kolan Lou i usiadła na miejsce Zayna.
- A gdzie będziesz spać? – Spytała, sięgając po chipsy.
Nie chciałam się uśmiechać, ale po prostu musiałam. Nie udało mi się tego powstrzymać, ale szybko się uratowałam, żartując:
- Na ulicy!
Nikt się jednak nie pokładał ze śmiechu.
     Zapytałam wszystkich po kolei, gdzie śpią i drogą eliminacji wybrałam Nialla. I tak bym go wybrała, ale musiałam zachować pozory.
- Ale nie będzie ci ciasno? – Spytałam jeszcze blondyna. – Mam dużą walizkę. Poza tym ty chrapiesz.
- Wiem! – Oburzył się Niall. – Dobra, śpij sobie na ulicy, jeśli przeszkadza ci moje chrapanie, to żegnam!
I wyszedł z pokoju. Rozejrzałam się po pokoju, wszyscy wychodzili na balkon , by podziwiać wieczorną panoramę. Oznajmiłam głośno, że muszę przeprosić Nialla.
     Zapamiętałam drzwi i tam też się udałam. Ledwo zdołałam otworzyć klamkę a ktoś pociągnął mnie za rękę, prawie bym nie zamknęła drzwi.
- Podobno chrapię, tak? – Uderzyłam się o ścianę, chociaż nie bolało tak bardzo. W pokoju zasłonięte były rolety, więc panował półmrok.  Różowy półmrok : )
- Nic podobnego! – Wybroniłam się, ledwo powstrzymując atak śmiechu.
Niall zastygł w miejscu, nasłuchując, czy nikt nie wałęsa się po korytarzu. Po chwili znów zaczął do mnie mówić.
- Jak będziesz się tak zachowywać.. – Mówił, dotykając czubkiem nosa mojej twarzy – To będziesz spać z Paulem! A on chrapie gorzej niż ja i do tego się nie myje!
Dostałam ataku śmiechu, Niall podobnie. Słysząc czyjeś kroki na korytarzu , przyłożył mi palec do ust, w nadziei, że będę cicho. Starałam się być.
- Idzie Louis! – Szepnął do mnie. Szybko się do mnie zbliżył i mocno mnie pocałował. Zakręciło mi się w głowie.
     Ostatecznie ustaliliśmy plan, że Niall będzie chrapać  na łóżku, a ja pójdę do łazienki. Rozbiegliśmy się, a ja prawie zapomniałam włączyć światło w łazience.
- Niall? – Drzwi uchyliły się i wszedł Lou. Słyszałam, że chyba strącił Nialla z łóżka, bo posypały się przekleństwa.
- Obudziłeś mnie! – Niall udawał wkurzonego. Nie mogąc powstrzymać śmiechu, na poczekaniu wymyślił, że Lou ma śmieszną fryzurę.
Otworzyłam jeszcze kran, by grać realnie moją rolę. Po chwili otworzyłam drzwi i spojrzałam się na Nialla, a potem na Lou. Zrozumiałam sugestię blondyna, że mam zacząć się śmiać.
- Lou, co ty masz na głowie?! – Zaśmiałam się. Lou uciekł z pokoju, zostawiając mnie z Niallem.
Podeszłam do drzwi, zgasiłam światło i przekręciłam kluczyk w drzwiach. Ktoś pomyśli, że wyszliśmy, na przykład Lou. Nie widziałam dobrze w ciemności, więc idąc z rękami wysuniętymi w przód, namacalnie rozpoznawałam przeszkody na mojej drodze.
     W końcu trafiłam na jakąś dużą przeszkodę. Myślałam, że to szafa, ale była zbyt miękka i rosły na niej włosy. Rozpoznałam Nialla, a on przysunął mnie do siebie. Przypomniał sobie Lou.
- Serio śmiesznie wyglądał! – Powiedział mi wprost do ucha.
- Biedaczek, oszukaliśmy go… - Westchnęłam, a potem uderzyłam się o coś, bo Niall zaczął się odsuwać. Upadłam na łóżko.
- Niall no! – Zburzyłam się, nie mogąc go znaleźć w ciemnościach.  Czyżby uciekł?
     Zapadła cisza, a moje oczy ciągle błądziły w ciemnym lesie. Albo w jakiejś ciemnej norze, mogłam być wszędzie, w przeciwieństwie do Nialla, którego nie było nigdzie.
Zdołałam podnieść się na łóżku i usiąść na nim. Zaczynałam powoli wierzyć w ucieczkę blondyna.
Zmęczyło mnie noszenie dużych kolczyków, więc zdjęłam je i chciałam włożyć je do kieszeni – niestety jeden mi gdzieś upadł, a ja nagle zostałam pociągnięta na podłogę.  Auć!
- Niall? – Spytałam, leżąc bezbronnie na podłodze. Na pewno gdzieś tu był. Czułam się jak ślepiec!
Wreszcie upewniłam się, że to on. Pocałował mnie, poprzedzając do głośnym „Auć! Moja głowa!” – uderzył się o stolik.  Zaczęłam się śmiać, a on zaczął mnie łaskotać. W związku z tym byliśmy bardzo pobijani przez pobliskie meble. Śmiech usłyszał tym razem przechodzący Paul.
- Jest tam kto? – Zapytał, stojąc pod drzwiami. Niall się ogarnął, pomógł mi wstać i posadzić mnie na łóżko. Sam zapalił światło, poprawił koszulkę i włosy, następnie otworzył.
     Do pokoju wszedł Paul z paczką chipsów.
- Hej, Heather! – Uśmiechnął się z pełną buzią. – Podobno dziś tu śpisz, co?
Pokiwałam speszona głową.
- Ale uważaj. – Przestrzegł mnie. – Niall w nocy.. od lunatykuje i to nadmiernie!
Niall tylko się roześmiał.
- Juliet prosiła jeszcze o chwilę z Tobą. – Dodał Paul.  – Chciała coś powiedzieć..
Pośpiesznie udałam się do Juliet, która mieszkała z Lou.
- Co chciałaś? – Wparowałam do pokoju w nienajlepszej chwili. Lou o mało nie spadł z łóżka, na szczęście obyło się bez nagich scen.
   Lou zeskoczył z łóżka i zabrał rzeczy z fotela, bym mogła usiąść. Skorzystałam z tej opcji.
- Idziemy jutro na zakupy? – Spytała Jul. Ucieszyłam się, widząc w myślach hiszpańską corridę w sklepach.
     Spojrzałam na zarumienionego Lou i wychodząc, życzyłam ich miłych snów. Jul ziewnęła, a Lou wrócił do niej, na łóżko. Sama zrobiłam się śpiąca, więc udałam się do pokoju Harry’ ego po moją walizkę i zawędrowałam z nią do Nialla.
- Dobranoc Heath! – Rzucił jeszcze Harry i nakrył się kołdrą. Jak opiekuńcza mama, zgasiłam mu światło i życzyłam miłych snów.
     Wreszcie dotaszczyłam walizkę do końca. Niall jeszcze otworzył drzwi i pomógł mi z walizką. Byłam mu wdzięczna, wzięłam potrzebne rzeczy i udałam się do łazienki.  Wzięłam niedługi prysznic i przebrałam się w piżamę. Tu, w Hiszpanii było ciepło, dlatego dziś to był biały top i krótkie spodenki w paski.
- Umyj się, brudasie. – Powiedziałam do blondyna. Leżał rozwalony na łóżku z laptopem. Nie reagował.
Schowałam kosmetyczkę i usiadłam na łóżku naprzeciw Nialla. Tu w pokoju, były dwa oddzielne łóżka. Lampka nocna dawała niewiele światła.
- Do mycia, brudasku! – Westchnęłam. Tylko się uśmiechnął.  Postanowiłam usiąść obok niego i ogarnąć z nim Twittera.
     Niall był kochany, czasem nie pozwalał mi pracować, tylko sam do późna siedział i odpisywał fankom. Czasem zajmował się też różnymi papierkami, a te w moim mieszkaniu były tylko przykrywką.
- Nie zasypiaj mi, zaraz wracam. – Niall odłożył komputer na bok i wziął mnie za podbródek. Dał małego całusa, a potem poleciał biegiem do łazienki.
     Ja tymczasem oglądałam zdjęcia chłopców z pierwszego dnia pobytu w Hiszpanii. Tysiące zdjęć z fankami, miliony autografów..
- Już! – Niall wyskoczył z łazienki w samych spodenkach. Zaśmiałam się, bo w mokrych włosach wyglądał jak mała kaczka. Wrócił się, by wytrzeć je ręcznikiem.
     Odłożyłam laptopa i weszłam pod kołdrę.  Było mi bardzo wygodnie, doszło też zmęczenie podróżą i zaczęłam ziewać.
- Nie zasypiaj mi! – Niall wyszedł z łazienki. Miał już prawie suche włosy.
     Zgasił światło i wsunął się pod kołdrę. Łóżko było dość ciasne, ale wtuliłam się w Nialla i było nam dość wygodnie.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę z twojego przyjazdu. – Powiedział cicho, chowając twarz w moje włosy. Dostałam całusa w czoło.
- Ja też się cieszę. – Uśmiechnęłam się. Wsłuchałam się w jego bicie serca, było nadzwyczaj spokojne.
     Nasze ręce się splotły, nogi też. Było nam tak dobrze, leżeć w hotelu, gdzieś w Hiszpanii, mieć u boku naprawdę fajną osobę – uśmiechnęłam się.
- Co się śmiejesz, brudasku? – Spytał Niall.
- Bo jestem zadowolona. – Odparłam, a on przygniótł mnie do swojej klatki piersiowej.
- Ja też jestem szczęśliwy. – Dodał Niall, a potem zaczął mnie dusić.


jason mraz - im yours

środa, 16 marca 2016

Rozdział 22

     Minęło kilka dni, odkąd chłopcy wyjechali. Nie liczyłam już dni, złapała mnie lekka depresja. Siedziałam na niewygodnym krześle przy stoliku w kuchni i słuchałam ciszy, jaka panowała w moim domu.
Cisza.
I znowu nic.
Tylko tykanie zegara, czasem jakaś ważka uderzy w okno, nic więcej.
Gdzie się podziały ich wszystkie telefony?
     Na pewno nie mają zasięgu, albo po prostu, zwyczajnie, zapomnieli. Jestem pewna , że świetnie się bawią, a ja zeszłam na dalszy plan – bo niby czemu mieliby dzwonić?
Pytać o pogodę w Londynie?
Pada już tydzień, żadna nowość.
Dlaczego ja nie zadzwonię? Przede wszystkim nie chciałam się narzucać, a może i potrzebowałam przerwy.  Tylko ja tej przerwy nie chciałam! Chciałam teraz być blisko, przy wszystkich, przy grupie przyjaciół, przy osobach, które kocham…
- Halo? – Podniosłam się  z krzesła, gdy ekran telefonu podświetlił się.
- Heath, śpisz? – W słuchawce usłyszałam żywy jak nigdy głos Jul. Ocknęłam się.
- Nie, dlaczego? – Odpowiedziałam. Wargi moje opuchnięte były z braku wody, której nie smakowałam już dość długo.
     Ciekawe, gdzie teraz byli. Miałam tysiące pytań, ale moje usta nie chciały ich wypowiedzieć, chociaż mózg domagał się odpowiedzi. Jul jednak nadgoniła mój tok myślenia i odpowiedziała na wszystkie pytania, chociaż o nic nie zapytałam.
- Jesteśmy w Madrycie! – Ucieszyła się. W tle nie słyszałam żadnych krzyków.
- A co teraz robicie? – Spytałam bez życia. Gdzieś w środku mnie tlił się mały płomyk, ale byłam zbyt słaba, by go wzniecić. Czułam, że serce bije mi szybciej i wtedy przypomniał mi się Niall. Otworzyłam szerzej oczy.
- A gdzie chłopaki? – Powiedziałam. Potem zasypałam ją lawiną pytań: - Gdzie Harry? A jak tam z Lou? Gdzie są Niall, Liam i Zayn? Ile koncertów daliście?
Jul zamilkła, ale gdy powiedziałam jej imię, wyjaśniła wszystko.
- Jestem w pokoju hotelowym, mieszkam z Lou – zaczęła. Obok w pokoju śpi Niall, a Liam i…
Śpiący Niall.. Ocknęłam się jeszcze raz, teraz bardziej efektownie. Poczułam , jak wszystkie wnętrzności ściskają się i odczułam coś dziwnego. Nazywano to tęsknotą. Oparłam się o ścianę, osunęłam na podłogę, zaczepiając głową o parapet.
- Daj mi kogoś z zespołu.. – Powiedziałam, trąc dłonią tył głowy, bolał mnie teraz.
- Ale mówiłam ci, że chłopcy wyszli i został sam śpiący Niall! – Odparła Jul.
- To daj mi Nialla. – Postanowiłam i Juliet już się nie odzywała. Słyszałam jej kroki i pukanie do drzwi. Niall nie spał, słuchał jakiejś muzyki. Usłyszałam, jak mówi do Jul:
- Dziękuję, Jul. Wkrótce zwrócę telefon, na razie!
     Nastała cisza i usłyszałam czyjś oddech. Głęboki, ale spokojny. Nadmiar powietrza uciekł mu nosem, Niall bezdźwięcznie się zaśmiał.
- Jesteś tam jeszcze? – Spytał, czułam , że się uśmiecha.
     Przytwierdziłam telefon do policzka, jakby Niall mógł mnie dotknąć, a ja poczuć..
- Jestem. – Uśmiechnęłam się. – Przepraszam, jeśli spałeś.
- Nie spałem.
Usłyszałam, że siada na łóżko, a może i się kładzie.
- Jesteśmy w Madrycie, wiesz? – Powiedział spokojnie, jak do małego dziecka, u którego chciał wywołać entuzjazm. Udało mu się, chociaż nie miałam już pięciu lat.. : )
- Jul mi mówiła. – Odpowiedziałam szybko, chcąc, by Niall mówił jak najdłużej. Uwielbiałam jego głos.
Niall chciał mi o czymś powiedzieć.
- Wiesz… - zaczął. – Zabawimy tu dłużej, w Hiszpanii. Ja i chłopaki chcemy iść na mecz Barcelony.
Ucieszyłam się, że będą mieli okazję – chłopcy uwielbiali piłkę.
- To wspaniale! – Powiedziałam.
- I skoro będziemy tu dłużej… - mówił dalej. – To chciałbym cię tu zobaczyć…
Uśmiechnęłam się zbyt szeroko, aż zabolały mnie usta.  Uświadomiłam sobie, że będę mogła ujrzeć wszystkich, znowu…
- Heath? – Spytał jeszcze, nie wiedząc czy nie umarłam z radości. Umarłam.
- Niall, ale jak, kiedy? – Znów miałam wiele pytań. – Serio, mogłabym?
Niall zaśmiał się i stwierdził, że to oczywista sprawa. Bardzo go kochałam.
- Kupiłem ci bilety. – Powiedział to tak normalnie, jakby kupił mi puszkę coli. – Proszę, przyjedź jutro na lotnisko na 14.00
Osunęłam się już do końca na podłogę, z ogromnym uśmiechem na twarzy. Nie mogłam uwierzyć, że Niall chce mnie tam sprowadzić.
- Kocham Cię. – Tylko tyle zdołałam powiedzieć. Ręce lekko drżały.
- Ja Ciebie też. – Odparł Niall i zawołał Jul, żeby zabrała telefon. – To niespodzianka, nie mów nikomu, że przyjeżdżasz.
Potem się pożegnaliśmy i przyszła Jul. Rozmawiałam z nią jeszcze chwilę, a potem zaczęłam się pakować.


linkin park - leave out all the rest

poniedziałek, 14 marca 2016

Rozdział 21

Od razu mnie poznał. Zauważyłam jednak, że Josh nie był dzisiaj sam – towarzyszyła mu pewna dziewczyna.
- Heather, poznajcie się, to Gina. – Josh przedstawił mi towarzyszkę. Podała mi rękę, a wokół nadgarstka miała bransoletkę ze złotym napisem ‘Josh’. Była jego dziewczyną, jak oznajmiła chwilę potem.
Usiedliśmy przy stoliku na dość niewygodnych krzesłach. Josh wszystkim zamówił sok pomarańczowy z lodem, ponieważ lato było wyjątkowo upalne tego roku.
     Josh wyjaśnił mi, jak poznał Ginę. Okazało się, że byliśmy na tej samej domówce, nawet o tym nie wiedząc. Podczas całego spotkania kurczowo trzymał ją za rękę, nie chcąc puścić.
W  między czasie udałam się do toalety, Gina stwierdziła, że będzie mi towarzyszyć. Udałyśmy się drzwiami z napisem „ Women” i Gina zniknęła w jednej z kabin.
- Gdzieś Cię już widziałam.. – Mówiła Gina, będąc w toalecie. Ja poprawiałam makijaż.
Stwierdziłam, że to niemożliwe, bo nie mieszkałam tu długo. Wspólnie doszłyśmy do wniosku, że Gina musiała zauważyć mnie na lotnisku, ponieważ była tam tego samego dnia co ja.
- Wspaniała z was para. – Zwróciłam się do niej, gdy opuściła toaletę. Zaczęła myć ręce.
     Myła swoje dłonie, a ja patrząc w lustro, dyskretnie przyglądałam się jej. Była niższa ode mnie, włosy miała rude jak lis. Dziś miała na sobie szarą spódniczkę przed kolana i przewiewną koszulkę, lekko prześwitującą. Wyraz twarzy ogólnie uśmiechnięty, wydała się być bardzo miłą osobą.
- Dziękuję. – Uśmiechnęła się i sięgnęła po papierowe ręczniki.  Po chwili spojrzała na mnie, a ja wiedziałam, że chcę mnie o coś zapytać.
Zastanowiło mnie, co to może być.
- A ty – zwróciła się w końcu do mnie – Masz kogoś na oku?
Uśmiechnęłam się delikatnie i przypomniał mi się Niall. Jego ciepłe ręce, delikatny uśmiech i zmierzwione poranne włosy. Jego bose stopy, banalne żarty i zapach żelu do kąpieli, którego używał. Jego pyszne śniadania i przytulanie. Całowanie i pójście do baru, wtedy, na lotnisku. Nigdy nie dotarliśmy do baru, ale…
- Nie, niestety nie – Uśmiechnęłam się. Gina stwierdziła, że to ogromna szkoda, bo wydaje się jej być naprawdę wspaniałą osobą.
Uśmiechnęłyśmy się jeszcze do siebie i wróciłyśmy do Josh’ a. Na stole czekały już kawałki tortu, jakie nam zamówił.
     Całe spotkanie minęło bardzo przyjemnie, zbliżyliśmy się do siebie, opowiadając sobie różne historie i anegdoty. Josh wspomniał coś o klubie, ale obiecałam, że dam znać. Nie chciałam bawić się sama, bez chłopców.
- Do zobaczenia! – Pożegnaliśmy się pod moim domem i weszłam do środka. Wewnątrz było bardzo chłodno, co dawało ulgę w tak gorącym dniu.
     Postanowiłam wejść po schodach. Nie miałam innego wyjścia, ponieważ przy windzie jakaś kartka krzyczała do mnie : Nie wsiadaj, winda jest popsuta!
Więc musiałam pokochać schody na najbliższe kilka dni. Tak się zapędziłam, że dotarłam na dach, gdzie kiedyś zaprowadził mnie Niall. Była to nasza pierwsza randka, chociaż wcale tego nie wiedzieliśmy.
Usiadłam w siadzie skrzyżnym, obserwując ciemne chmury nad Londynem. Dosięgły mnie i kropelki deszczu zaczęły mnie moczyć. Uwielbiałam moknąć w Londynie, wtedy czułam naprawdę, gdzie jestem. Brakowało mi tylko jednej osoby.
- Witaj Heather! – Odwróciłam głowę i ujrzałam smukłą postać w ciemnych spodniach od garnituru i krótką koszulę w kratę.
- Hej, Mark. – Uśmiechnęłam się niechętnie. Stał kilka metrów ode mnie z dziwnym przyrządem i teleskopem obok. – Co robisz?
     Mark przysiadł się do mnie, ale było mu okropnie niewygodnie ze względu na ciasne spodnie od garnituru.
- To moja prywatna stacja pogodowa. – Wyjaśnił z zapałem. – To dość wysoki blok, więc tu wszystko działa.  Widzisz te kabelki? Prowadzą do tego urządzenia, ono rozprowadza dane, a potem pobiera fale z otoczenia i…
Ziewnęłam.
- A to obok to teleskop! – Oświadczył dumnie a ja poczułam, że chcę go zepchnąć z dachu. Jeśli miał mnie za ułoma, to już mógł szykować się do samobójczego skoku.
     Deszcz przerodził się w prawdziwą ulewę, więc musiałam schować się do środka. Mark musiał zostać, uprzedzając mnie, że dla nauki trzeba się poświęcać. Wariat.
Schowałam się do mieszkania i zamknęłam za sobą drzwi, oby Mark nie poszedł za mną.
     Przebrałam się i usiadłam do stolika w kuchni. Nie było na nim miejsca na jedzenie, wszędzie leżały dokumenty. Miałam kilka spraw do załatwienia.
- Będą wkrótce w Budapeszcie. Jeśli pani chcę, mogę tam umówić ich na wywiad. – Zaczęło się. Telefony, mejle, regularne odwiedzanie Twittera i stron takich jak Sugarscape.  Wciąż jednak podawali te same, błędne informacje, więc nie miałam nic do czytania.
„Drogie 1D,
Mam na imię Helen, mam 12 lat. Najbardziej lubię Nialla i poprosiłabym o jego autograf!” Dostałam wiadomość na Twitterze. Wpadłam na pewien pomysł.
     Podeszłam do parapetu i wyjrzałam przez okno. Ulice były puste, zalane jedynie angielskim deszczem. Gdzieś przemknęła czarna taksówka.
A ja wyjęłam z torebki leżącej na parapecie mój notes.
Była tam rzecz, którą bardzo ceniłam, chociaż była ona banalna i mogłam mieć ich miliony. Był to autograf Nialla, który dostałam kiedyś na podpisywaniu płyt.  Z lekkim podenerwowaniem wyrwałam kartkę i zapakowałam w kopertę. Napisałam prywatnie do Helen, pytając o adres. Napisałam go na kopercie i zaniosłam na pocztę. Po raz pierwszy pomogłam jakiejś fance i byłam z tego bardzo dumna!
     Wieczorem odezwałam się do Josh’ a.  Był jeszcze z Giną, więc wpadłam na pomysł, żeby do mnie wpadli. Miałam w zanadrzu kilka filmów , więc chciałam je obejrzeć.
Kilka minut po 21. Zadzwonił dzwonek. Otworzyłam drzwi, a do mikrofalówki wrzuciłam kilka garści popcornu.  Rozsiedliśmy się na kanapie i włączyliśmy film. Przed samym filmem na ekranie pojawili się sponsorzy filmu, pojawiła się też wytwórnia płyt , która wypromowała One Direction.
- Jak ja ich nie lubię! – Ziewnęła.- Są okropni! Nie umieją śpiewać, gwiazdeczki! -  Josh jej przytaknął, czym nieco zepsuli mi nastrój na oglądanie filmu.
Tuż po projekcji podziękowałam im grzecznie i pożegnałam.
     Nie miałam zamiaru dłużej utrzymywać z nimi kontaktu, więc teoretycznie zostałam w Londynie sama. No może z jednym wyjątkiem.
- Heather! – Byłam właśnie w sklepie, gdy ktoś głośno wykrzyknął moje imię. Ujrzałam te same spodnie od garnituru. Wesoły Mark kroczył równie wesoło przez sklep z koszykiem pełnym wafli ryżowych.
- Hej, Mark! – Powiedziałam, wybierając makaron. Mark dołączył.
- Jak myślisz.. – zwrócił się do mnie, przebierając w koszyku. – Lepsze będą solone czy zwykłe? Wziąłbym ze słonecznikiem, ale nie ma..
     Rozejrzałam się dookoła, na szczęście nie było nikogo dookoła. Przeniosłam wzrok na Marka.
- Po co ci te wafle? – Spytałam wprost, biorąc paczkę makaronu do spaghetti.  Nie miałam ochoty przebywać z Markiem, niezmiernie mnie nudził.
- Przeczytałem w Vogue’ u – palnął, a ja ledwo powstrzymałam śmiech. – Paczka dziennie no i trochę warzyw, a wiesz…
Ziewnęłam.
Zniknęłam mu z tropu, stając w kolejce do kasy. Wtopiłam się w tłum i obserwowałam, jak szuka mnie wzrokiem.


77 bombay street - i love lady gaga

sobota, 10 października 2015

Rozdział 20

Gorący kubek herbaty parzył moje dłonie. Obejmowałam go kurczowo, siedząc na kanapie, przykryta kocem, pod którym spał ostatnio Niall. W kubku angielska torebka napoju – Lou specjalnie zakupił mi dwie paczki. W trasę zabrał karton tej pysznej herbaty.
Na ekranie znajdowały się dwie postaci, coś mówiły, ale byłam zbyt zmęczona, by zrozumieć sens tej rozmowy. Oczy same mi się zamykały, ale przede mną był cały dzień.
Po powrocie z lotniska niewiele spałam. Prawie w ogóle. Obejrzałam kilka odcinków „Plotkary” , a ten film włączył mi się sam. Nie znałam nawet tytułu.
     Komórka zawibrowała, więc rzuciłam się do stolika, by odebrać połączenie.
- Wylądowaliśmy! – Usłyszałam krzyk tłumu. Wyobraziłam sobie, jak cały samolot relacjonuje mi lądowanie.
- Dzień dobry- uśmiechnęłam się. – Z kim mam przyjemność?
W słuchawce pojawił się głos Juliet, a w tle chłopcy.
- To są chyba Włochy, prawda Lou? – Juliet spytała się towarzysza. Potwierdził jej domysły.
- Jak pogoda? – Spytałam, przecierając oczy.
- Wspaniała! – Wtrącił się Lou. Chyba byłam „ na głośniku”. – Musisz tu przyjechać!
Usłyszałam, że ktoś zabiera Jul komórkę. Zrobiła się cisza i usłyszałam jeden głos.
- No, można już rozmawiać. – Niall powiedział sam do siebie. – Hej, Heath. Właśnie wychodzę rękawem na lotnisko. Reszta jeszcze pakuje swoje rzeczy , gdzieś w samolocie.
Uśmiechnęłam się, słysząc zaspany głos Nialla. Na pewno spał. Upiłam łyk herbaty.
- Dlaczego zabrałeś Jul komórkę? – Zaśmiałam się, wyobrażając to sobie.
- Musiałem cię usłyszeć.. – Sam przyznał i zaśmiał się cicho. Mógł mówić godzinami, nie przeszkadzało mi to.
     Trzymając telefon przy uchu, wzięłam z szafki klucze do mieszkania Jul. W między czasie Niall relacjonował mi lot. Opowiadał o burzy gdzieś nad Francją i o pysznym jedzeniu na pokładzie. Skończył mówić, gdy usiadłam na łóżku w sypialni Lou , z ramką ze zdjęciem, na którym byli chłopcy.
Twarz Lou na tym zdjęciu była lekko przetarta – Juliet zbyt często zachwycała się Lou na tym zdjęciu.
- A ty co robisz? – Spytał wreszcie Niall.
- Chciałam spać. – Oznajmiłam. – Ale nie mogłam, a jak już oczy zaczęły mi się kleić, to zadzwonił mój telefon i chcąc czy nie, musiałam odebrać.
- Matko, przepraszamy cię! – Westchnął smutno Niall. Uspokoiłam go, a jemu poprawił się humor.
- To chyba Rzym, tak? – Spytałam, mając na myśli jego lokalizację. Potwierdził.
     Przetarłam palcem twarz Nialla. Zrobiłam to delikatnie, żeby przypadkiem Juliet niczego się nie domyśliła. No i żeby Lou nie denerwował się, widząc wyblakłą twarz blondyna, a nie jego : )
- Wracaj… - Teraz ja westchnęłam.
- Hej, Niall, oddawaj telefon! – Usłyszałam w tle głos Liama.
- Kocham cię. – Odparł cicho Niall, a mi ustało na moment serce. Po chwili głos Nialla zmienił się: - Juliet, musisz koniecznie zobaczyć to lotnisko!
Teraz wręcz krzyczał, a ja się z niego śmiałam.
- Hej, Heather! – W słuchawce pojawił się Liam. Spytał o samopoczucie i obiecał wysłać adres chłopców, gdybym chciała przyjechać.
     Pożegnałam się po chwili i odłożyłam telefon na stolik. Wyłączyłam telewizor i złożyłam równo koc, kładąc go na kanapie. Ten telefon poprawił mi humor, więc postanowiłam zaczerpnąć świeżego powietrza. Udałam się na londyńskie ulice, w nadziei, że kupię jakiś nowy ciuszek.
     Przyniosło mnie do sklepu „ 10 Bucks for Poppie”. Był cudowny. Weszłam czerwonymi przeszklonymi drzwiami, w środku zadzwonił dzwonek. Powitano mnie w wejściu i zaoferowany wiklinowy koszyk na moje dzisiejsze zakupy. Był równie czerwony jak drzwi, przepasany białą wstążką. Ruszyłam na podbój piętrowego sklepu.
To miejsce było magiczne. To nie był zwykły sklep z ubraniami i biżuterią, był to mały cudowny świat, w którym można było sprawić sobie najpiękniejsze rzeczy pod słońcem! Zabrałam się za poszukiwanie tej jednej wyjątkowej rzeczy, ale nie mogłam zdecydować się na żadną.
Na srebrnym wieszaku wisiał puszysty miękki wieszak. Po ilości cekin zorientowałam się, że odwiedzałam właśnie dział ‘Disco” , w którym nie brak było świecidełek. Na wieszaku spoczywała niby to zwykła, biała koszulka. Lecz jedna literka, wyszyta na zielono, była alfabetyczną sąsiadką literki ‘M’. Pomyślałam od Niallu, z którym skojarzyła mi się ta literka – koszulka wylądowała w koszyku.
Dobrałam do tego śliczne szorty, będąc przypadkiem w dziale „Happy farm”. Były trochę wytarte, ale miały swój klimat. Dołączyły do białej bluzki, a wkrótce zdecydowałam się jeszcze na kilka wisiorków.
- 30 funtów. – Kasjerka oznajmiła cenę, a ja podarowałam jej gotówkę i czerwoną kartę stałego klienta. Dostałam dzięki temu zniżkę na 30%.  Sklep opuściłam, ściskając w ręku zieloną torebkę z symbolem dziesięciodolarówki. Była symbolem sklepu, a zamiast znaczka ‘$’ na banknocie napisano nazwę sklepu.
     Zadowolona z zakupów postanowiłam zwiększyć ilość torebek w moich dłoniach. Zaczepiłam o jeden sklep z butami, „She ’s shoe” i wybrałam kilka przecenionych par. Nie zapłaciłam więcej niż u Poppie.
Zmęczona usiadłam w kawiarni nad Tamizą i dosiadł się do mnie dawno nie widziany Josh, który nie był wcale perkusistą, tylko stałym bywalcem klubów, o czym ostatnio się przekonałam.

środa, 7 października 2015

Rozdział 19

- Ludzie wstajemy! – Usłyszałam głośny krzyk. Dopiero przysnęłam, a już musiałam wstawać. Było kilka minut po czwartej.
     Otworzyłam oczy i dostrzegłam Lou, który zabierał właśnie walizkę Juliet. Szybko podniosłam się z łóżka, ale zakręciło mi się w głowie.
- Uważaj mała! – Lou przytrzymał mnie, pomagając mi usiąść na łóżku. – Chyba się nie wyspałaś.
Bynajmniej, Lou : )
     Udostępnił mi łazienkę, tam też ogarnęłam siebie i swój wygląd. Ze względu na wczesną porę było jeszcze zimno, dlatego ubrałam miętowe rurki i czarny sweter. Do tego czerwone vansy i byłam już gotowa.  Zeszłam na dół, słysząc stukanie łyżek – chłopcy jedli właśnie śniadanie.
- Dzień dobry! – Uśmiechnęłam się kolejno do Zayna, Liama i Harry’ ego. Obok mnie siedział Niall, posłałam mu więc uśmiech. Dosiadając się, ścisnęłam pod stołem jego dłoń – odwzajemnił uścisk.
Nasypano mi płatków, nalano mleka, pozostało mi nic innego niż jedzenie. Płatki były pyszne, a mleko bardzo zimne.
- Za 15 minut wyjeżdżamy! – Drzwi wejściowe otworzyły się i w progu stanął Paul. Na ustach miał jeszcze resztki porannej jagodzianki. Zaśmialiśmy się, a on oblizał usta i zniknął.
Obserwowaliśmy, jak ochrona wkłada do vana wszystkie walizki. Było ich mnóstwo, nie miałam pojęcia, jak chłopcy sobie z nimi poradzą.
     Po śniadaniu wszyscy wsiedli do samochodu. Było dzisiaj nadzwyczaj ciasno. Trafiło mi się miejsce między Harrym i Liamem.
W samochodzie rozległy się pierwsze dźwięki płyty chłopaków. Dowiedziałam się, że dzięki takim audycjom , chłopcy przed trasą przypominają sobie wszystkie piosenki. Na wypadek, gdyby któryś z nich czegoś zapomniał. Ćwiczyli też swój głos.
Uważnie obserwowałam chłopców. Zayn nucił coś pod nosem, Liam wyginał usta we wszystkie strony. Ręka Harry’ ego podrygiwała na kolanie w rytm piosenek, a ja umieściłam mój wzrok na Niallu. Wygłupiał się jak zwykle, również patrząc mi w oczy. Uśmiechnął się, a ja lekko się zawstydziłam. Rozejrzałam się po busie i dostrzegłam, jak Lou śpi na ramieniu Juliet. Po chwili śmiał się cały bus, a Lou zbudził się zdezorientowany.  Po kilkunastu minutach dotarliśmy na miejsce.
     Lotnisko było ogromne, jednak cała ekipa szła w jednym kierunku, znali to miejsce dość dobrze.
- Ile czasu do odlotu? – Spytał Zayn, siadając na pomarańczowych krzesełkach. Wózki z bagażami spoczęły obok, a wszyscy rozsiedli się na krzesełkach obok.
- Jakieś 10 minut. – Harry spojrzał na zegarek. – Skoczę do baru po wodę i zaraz wracam.
O, nie. Zaraz mieliśmy się żegnać. Wpadłam na jeden pomysł.
- W sumie chyba też kupiłabym sok. – Stwierdziłam, patrząc wymownie na Nialla. Dyskretnie kiwnął głową.
- O, właśnie! – Niall poruszył się. – Ja też pójdę, głodny jestem.
Opuściliśmy poczekalnię, idąc zdecydowanym krokiem w jakieś ciche miejsce. Chyba nikt nie zorientował się, że idziemy w przeciwnym kierunku niż bar.
Wreszcie zniknęliśmy gdzieś za rogiem, stojąc w przejściu dla personelu.
- Będziesz dzwonić. – Niall przytulił mnie mocno, potem pocałował.
Obiecałam, że zadzwonię.
- Będziesz pisać smsy – Pocałował mnie znowu.
Obiecałam pisać.
- No i przyjedziesz. – Spojrzał mi głęboko w oczy. Zgodziłam się, całując go. Nie chciałam go puścić, ręce dożywotnie oplotły się wokół jego szyi . To samo stało się z jego dłońmi.
- Heather… - Przytulił mocno, chowając twarz w moich włosach. Miał ciepły, ciężki oddech. Czułam, że nie lubi rozstań. Ja też.
- Zaraz przecież wrócisz. – Westchnęłam. Ścisnął mnie mocniej, wiedząc, że prędko się nie zobaczymy.
     Na chwilę świat ustał, przestał obracać się dookoła Słońca, ludzie zastygli w miejscu i widziałam tylko dwoje niebieskich oczu.
‘Pasażerowie lotu numer..’
- Chyba musisz iść. – Szepnęłam.
- Zostaję.
Uśmiechnęłam się, Niall również uniósł kąciki ust.
- Juliet nie zaśpiewa za Ciebie. – Westchnęłam.
- Szkoda. – Powiedział i zbliżył się jeszcze do mnie. Pocałował.
     Kiedy wreszcie się oderwaliśmy od siebie, pora była wracać. Niall wziął mnie za rękę, ale zaraz puścił, przypominając sobie, że na razie nie może.
- Szkoda. – Powiedziałam, a on pokiwał głową. Roześmiał się, gdy zobaczyliśmy z dala Louisa, który wydziera się na całe lotnisko.
- Szybko, startujemy! – Ludzie patrzyli się na niego ze zdumieniem. – Przywiązałem nas do skrzydła, nie uciekną nam!
     Podeszliśmy do Lou. Przytuliłam go na pożegnanie, gdy podał Niallowi bilet. Pociągnął za walizkę i poszedł do odprawy.
- Do zobaczenia , Heather. – Przytulił mnie, nie wzbudzając podejrzeń u nikogo. Przez przypadek zaczepił nosem o moje ucho, ale tylko się uśmiechnęłam.
- Do zobaczenia. – Uśmiechnęłam się i puściłam go. Niechętnie, ale musiałam.
     Odprowadziłam go jeszcze wzrokiem, potem usiadłam na krzesełku przy oknie. Chwilę potem samolot z fioletowymi napisami uniósł się w powietrze i zniknął za chmurką. Już się nie pojawił.
     Zamówiłam taksówkę i wróciłam do domu.

sobota, 3 października 2015

Rozdział 18


          Do pokoju wkroczył Niall – pachniał, był prosto po wieczornej kąpieli.  Uśmiechał się od ucha do ucha, siadając na krześle. Próbował złapać trochę fabuły filmu, ale nie mógł zrozumieć.
- Dobra, dziewczyny – Wstał w końcu. – Idę spać, jutro trzeba być rano na lotnisku.
     Niechętnie zerwałyśmy się z łóżka. Juliet zabrała swój koc i poszła do pokoju dla gości, który dzieliłyśmy tego wieczoru. Ja na chwilę zostałam.
- Dobranoc… - Uśmiechnęłam się, przytulając się do niego. Nasze ręce się splotły, nie mając siły się rozplątać. Musnął nosem moje ucho.
- Ja żartowałem.. – Niall zaczął się tłumaczyć. – Nie idę wcale spać…
Spojrzałam na zegar, dochodziła północ.
- Ale ja idę. – Zaśmiałam się. – Dobranoc, proszę pana.
Podarowałam mu krótkiego całusa. Niall chciał więcej, ale zbyt szybko mu uciekłam. Jaka szkoda, że nie mógł za mną pobiec. Póki co mieliśmy nasz mały sekret
J
     Juliet już przysypiała na swoim łóżku. Szybko weszłam pod kołdrę i przymknęłam oczy, słysząc, jak chłopcy głośno mówią sobie : „dobranoc”. Krzyki ucichły po jakiś 20 minutach.
Doszłam do wniosku, że nie chce mi się spać.  Za to Juliet nawet już chrapała. Nic nie mogło jej zbudzić.
Postawiłam moje zimne nogi na podłodze i na paluszkach wyszłam na korytarz.
     Był wyjątkowo ciemny, a ja nie lubiłam obijać sobie paluszków
J  Wreszcie dotarłam do końca, otworzyłam drzwi i położyłam się do łóżka, okrywając się kołdrą.
- Oddawaj. – Usłyszałam tylko i kołdra gdzieś mi uciekła. Znalazłam rozwiązanie i nakryłam się tylko kawałkiem kołdry.
     Nie potrzebowałam się nakrywać, żeby znów zrobiło mi się ciepło. Objęła mnie czyjaś ręka, a ja objęłam ją. Przymknęłam oczy, i tak były mi zbędne w tych ciemnościach.  Udając, że chrapię, czułam ciepły oddech na swojej szyi. Potem małe całusy. Musiałam obrócić się w jego stronę.
- Jul śpi? – Spytał wreszcie. Potwierdziłam.
     Podparłam się na ramieniu, trzymając głowę. Moje oczy przywykły już do mroku i widziałam jasne włosy, które były bardzo blisko mnie.  Przeczesałam je własnymi palcami.
- Kto mnie będzie przytulać, gdy wyjadę… - Szepnął Niall. Obiecałam mu go odwiedzać.
     Poczułam, jak przysuwa się do mnie. Cicho się zaśmiał, pociągając kokardkę, jaką miałam przy spodniach od piżamy. Odsunęłam jego dłoń i ścisnęłam ją mocno. Potem moje dłonie gdzieś się zapodziały i oparłam się całkowicie całusom Nialla. Był słodki, chociaż mnie rozśmieszał – nawet w ciemności, gdy nie mogłam go zobaczyć. On też cicho chichotał, obejmując mnie mocno. Całował.
- A Paul śpi? – Spytałam, słysząc kroki na korytarzu. Niall całkowicie nakrył mnie kołdrą, gdy drzwi otworzyły się.
- Gdzie Heather? – Spytał  Paul zaspanym głosem. – Nie ma jej z Juliet.
- Pewno jest w toalecie. – Wytłumaczył Niall i Paul zniknął.
Odetchnęłam, było tak gorąco.
- Toaleta? – Spytałam, uśmiechając się. Niall nie miał lepszej wymówki.
     Mi też przestał się tłumaczyć, przeszedł do konkretnych czynów.  Spędziliśmy razem prawie całą noc, sami śmiejąc się do siebie. Trochę pospałam w jego ramionach, gdzieś godzinę przed oficjalną pobudką postanowiłam wrócić do siebie.  Kiedy nakrywałam się swoją kołdrą, słońce wstawało i rozjaśniło cały pokój. Zaczęłam się śmiać sama do siebie, gdy okazało się, że łóżko Jul było puste. Uśmiechnięta zamknęłam oczy i chciałam zasnąć. Chociaż na chwilę. 


P.s: Rozdział 17 poszukiwany! :D 

środa, 30 września 2015

Rozdział 16

-3 dni później-
 Trasa chłopców ruszała za tydzień w środę. Dni było coraz mniej i coraz więcej ciarek pojawiało się na moim ciele. Serce biło mi nienaturalnie szybko, ale wiedziałam, że muszę zachować zimną krew. Rozmyślałam, siedząc u chłopców w kuchni, popijając zimną już kawę. Laptop rozgrzany był do czerwoności.
- Jak ci idzie? - W kuchni pojawił się Harry, ubrany jedynie w spodnie pod piżamy. Boso stanął przy blacie kuchennym i włączył czajnik z wodą.
Dostrzegł, że moja kawa jest zimna, wylał więc cały kubek do zlewu i gdy woda zagotowała się, zrobił mi nową.
- Mam problem z rezerwacją w Rzymie. - Spojrzałam w ekran, a Harry odwrócił się. - Mają tam apartament, ale wolny jest tylko na dwie noce.
- Nie ma problemu - uśmiechnął się Harry. - I tak ostatnią noc we Włoszech mieliśmy spać w tour busie.
Posłałam mu uśmiech , a Harry postawił min gorącą kawę na stoliku. Sam poszedł do salonu i włączył poranną telewizję.
     Był ranek, na zegarze było kilka minut po siódmej. Harry wiedział, co to jest dobra poranna kawa, tym bardziej, że tej nocy prawie nie spałam. Usnęłam ledwo na godzinę, ktoś wtedy przykrył mnie kocem, ale nie gdybałam już, kto.
Po schodach zsunął się zaspany Lou i skierował się do kuchni. Uśmiechnął się, widząc gorącą kawę.
- Nie musiałaś! - Odparł, upijając łyk kawy. Zaśmiałam się, mówiąc, że "nie ma za co" :)
     Lou odłożył kawę lekko speszony. Widząc przyjaciela w salonie znów się uśmiechnął i dosiadł się do niego na kanapę.
     Miałam masę roboty. Rezerwacje hoteli, tysiące telefonów, i jeszcze to odpisywanie na Twitterze. Pytania o trasę można było liczyć w milionach. Na szczęście Harry krzyknął z salonu, że włącza laptopa, więc przejmie część obowiązków.
- Dzień dobry. - Przywitałam się w języku polskim. Znałam trochę ten język, a najbliższą godzinę miałam rozmawiać właśnie po polsku...
- Na tydzień? - Mówił głos w słuchawce. - Jest jeden apartament...
     Po chwili skończyłam rozmowę, ale po chwili wykręcałam już kolejny numer. Nie chodziło tu o rezerwacje samych hoteli ale i między innymi o potwierdzenie koncertów, które miały się odbyć.
Po nieprzespanej nocy wreszcie poczułam, co to znaczy być asystentką zespołu. Dostałam naprawdę ciężką robotę, ale nie narzekałam. Lubiłam ją za wiele rzeczy, również za to, że mogłam przebywać z chłopakami. Byli wspaniałymi ludźmi.
- Dzień dobry! - Dostrzegłam białe ząbki i zieloną koszulkę. Jak jego poprzednicy, Niall pojawił się w kuchni boso. I tak jak Lou upił kawę, dziękując za nią. Sytuacja się powtórzyła, a ja śmiałam się jeszcze bardziej. Cały Niall :)
     Chłopcy powoli zaczynali się pakować.  Zayn tłumaczył mi, że są bardzo leniwi, dlatego zaczynają wcześniej. Zrobiłam sobie chwilę przerwy i udałam się na górę do Liama, który miał teraz dla siebie całą garderobę i mógł pakować, co tylko chciał.
- Hej! - Uśmiechnęłam się, stając w progu. [Przytulanie na dzień dobry :)]
- Hej, Heather. - Liam przywitał się i wrócił do otwartej walizki. Była ona ogromna.
- To walizka na buty, dla wszystkich. - Powiedział. - Pakuję tu swoje, za godzinę przychodzi Harry i pakuje swoje. To jedyna wspólna walizka.
     Usiadłam na krześle i obserwowałam Liama. Zaoferowałam pomoc, ale chłopak wolał sam sobie wszystko poukładać. Usłyszałam pukanie i w drzwiach pojawił się Niall.
- Harry i Lou idą do sklepu. - Przekazał. - Chcesz coś?
Liam zaprzeczył.
- Heath, chcesz coś od Juliet? - Niall zwrócił się do mnie. - Lou wpadnie po nią, więc może ci coś przyniesie?
Niall oświecił mnie. Skoczyłam szybko do kuchni i zapisałam na karteczce potrzebne rzeczy. Głównie były to kosmetyki i świeże ubranie.
     Nie wróciłam już na górę, przeciwnie: wróciłam do komputera.  Wysłałam kilka mejli i przetarłam zmęczone oczy. Dosiadł się do mnie blondyn, którego znudziła telewizja.
- Jak ci się podoba ta praca? - Uśmiechnął się. - Nieźle cię wciągnąłem, co?
Zaprzeczyłam.
- Przestań. - Powiedziałam. - Nie odmówiłam, chciałam wam pomóc i nadal chcę. Nie widzisz?
Zaśmiał się, a ja do niego dołączyłam.
- Może ci coś pomogę? - Zaoferował się.
Znów zaprzeczyłam.
- To idę do Liama. - Uśmiechnął się i poklepał mnie delikatnie po plecach.
Uśmiechnęłam się i wróciłam do wirtualnego świata. Sięgnęłam jeszcze po kubek kawy i zaśmiałam się sama do siebie, upijając jedynego łyka jaki został. Słyszałam z góry dziki śmiech Nialla, poprzedzony wielkim hukiem.
- Na pewno coś z szafą. - Powiedziałam sama do siebie i kliknęłam kolejne "wyślij". Nie pierwsza, nie ostatnia wiadomość, jaką dzisiaj wyślę.

poniedziałek, 28 września 2015

Rozdział 15

Po powrocie chłopcy poszli do mieszkania Juliet, obiecała ugotować obiad. Sama nie chciałam przebywać teraz z Niallem, gdyż mogło by się to różnie skończyć. Postanowiłam się przebrać.
     Otworzyłam szafę i wyrzucałam z niej ubrania, nie mogąc wybrać , co założę. Szperając, usłyszałam, że otwierają się drzwi - modliłam się, by nie był to Niall.
- Heath? - Usłyszałam niski głos. To na szczęście była Juliet.
Zdumiała się, widząc bałagan. Ostatecznie wybrała coś z wielkiej sterty ubrań, mówiąc, że spaghetti na pewno już mi wystygło.
- Gdzie chłopaki? - spytałam. Jul odpowiedziała, że Lou je obiad, a Niall dawno już skończył i skoczył na dół, do samochodu ochrony z miską spaghetti.
- Lou powiedział mi teraz - zaczęła Juliet. - Że o mało nie zmokłaś. I że Niall też nie zmókł, bo stał obok Ciebie i...
     Spuściłam głowę w dół, lekko zarumieniona, przypominając sobię tą chwilę. Jul spostrzegła moją reakcję i spytała, kiedy wreszcie będę z Niallem.
Odpowiedziałam jej ciszą, co ją zniesmaczyło.
- No Heather! - Próbowała wyciągnąć coś ze mnie, ale naprawdę nie wiedziałam ,co jej powiedzieć.
- Jul, to nie takie proste... - Zaczęłam tłumaczyć.
- Niall na Ciebie leci. - Przerwała mi w pół zdania. - I ty na niego też.
Westchnęłam.
- Naprawdę? - Spytałam w końcu. Jul znacząco pokiwała głową.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Przychodź już na obiadek. - Uśmiechnęła się do mnie. W drzwiach wejściowych stanął Niall, a ja schowałam głowę w szafie.
- Idziecie? - Spytał blondyn. - Chłopakom bardzo smakuje twoje jedzenie!
- Ciesze się! - Jul uśmiechnęła się do Nialla, dodając: - Już idziemy!
     Zamknęłam mieszkanie i udałam się z Jul do jej kuchni. Na stole stała porcja specjalnie dla mnie, resztę zjedli chłopaki. Mówili, żebym koniecznie zjadła wszystko - to znaczy Lou tak mówił. Niall siedział w pokoju na kanapie i tweetował.
- Heather - Lou zwrócił się do mnie. - Jutrzejszy lot jest co prawda na 22.30, ale my musimy być wcześniej...
Niall uniósł głowę, rozglądając się po pokoju.
- Mam wam pomóc w czymś? - Spytałam. - Jasne, mów, o co chodzi.
(Następnego dnia, po południu)
     Szykowałam się na powrót chłopców. Załatwiałam ostatnie sprawy, rzecz jasna, drogą telefoniczną. Na lotnisku miało pojawić się trochę kamer, fanki zespołu założyły nawet stronę na facebooku, mówiącą o powrocie chłopców. Chciały ich przywitać. Spodziewając się dzikich tłumów, wykonałam telefon do Lou, aby polecił całej ochronie chłopców stawienie się na lotnisku.
- Gotowa? - Dopijałam właśnie kawę, gdy odwiedziła mnie Jul. Ubrana była w zwykłe jeansy i gruby sweter, włosy związała w kok.
Sama byłam ubrana podobnie. Do dżinsów założyłam czarne vansy, a na górę odziałam różowy sweterek. Miałam wziąć dużą czarną torbę, aby mieć ze sobą wszystko, co mogło mi się dzisiaj przydać. Wieczór zapowiadał się gorąco, więc wrzuciłam jeszcze butelkę wody.
     Po godzinie 19 podjechał czarny van i wraz z Juliet wsiadłyśmy do środka. Obok kierowcy siedział Niall, na samym końcu samochodu uśmiechał się Lou. Juliet szybko do niego dołączyła, a ja odwróciłam się, dając im chwilę na osobności. Bez korków dotarliśmy do lotniska.
- Uważaj. - Upomniał mnie Niall, gdy otwierał tylne drzwi vana. Przytrzymał mnie za rękę, abym bezpiecznie wyszła. Usłyszałam dziki pisk nastolatek i wiedziałam, że jesteśmy już na miejscu.
     Udaliśmy się do środka wejściem VIP. Chłopcy nie mogli pozwolić sobie na jakiekolwiek niebezpieczeństwo, ale i na plotki. Niebawem znaleźliśmy się przy terminalu, czekając osobno na przylot chłopców. Fanki stały tuż obok nas, dzieliła nas tylko "gruba warstwa" ochroniarzy.
- Harry! - Lou pierwszy krzyknął, a po tym rozpętały się dzikie krzyki, piski i tak dalej. Ujrzeliśmy burzę loków, a potem zmęczoną twarz Harry'ego. Chyba wyjazd się udał.
     Kolejno za Harrym wyszli Zayn i Liam. Pomachali do fanów, rozdali tysiąc autografów, a w tym czasie ochrona zabrała ich bagaże. W końcu chłopaki dotarli do nas i uśmiechnięci, przywitaliśmy się ze wszystkimi.
Wspaniale było ujrzeć cały zespół w komplecie. Fanki na lotnisku zaczęły chóralnie śpiewać największy hit chłopców, a oni sami dołączyli do dziewczyn i dali im mały koncert.
- Jestem głodny! - Krzyknął Niall, całe lotnisko wybuchnęło śmiechem. Pora była się zbierać, więc wsiedliśmy co vana i udaliśmy się do rezydencji chłopców.

środa, 16 września 2015

Rozdział 14

Wyszliśmy z mieszkania - ja, Lou i Niall. Juliet została dziś w domu , miała na głowie trochę spraw, więc nie chciała nam przeszkadzać. We trójkę ruszyliśmy ulicami miasta, idąc w stronę Host Gallery, gdzie chłopcy mieli podpisywać płyty.
- Gdzie Paul i chłopcy? - spytał Lou. W tłumie dało się zauważyć dyskretnych ochroniarzy.
     Dotarliśmy do celu. Chłopcy weszli do galerii, a ja na ich polecenie , dostałam kartki z ankietami i miałam pytać ludzi o różne rzeczy dotyczące zespołu.
- Dzień dobry, jestem Heather. - Podeszłam do dwóch dziewczyn. Nie miały 15 lat. Obie ubrane były w koszulki z logo zespołu, po czym poznałam, że są fankami.
- Kochamy chłopców! - Powiedziała jedna z nich, widząc, że mam na sukience przypinkę z logo zespołu. Podarował mi ją Lou w drodze do galerii.
- Zadam wam kilka pytań. - Powiedziałam. - Zaczynajmy. W jakim kraju w Europie chłopcy powinni rozpocząć trasę koncertową?
     Do wyboru miały siedem odpowiedzi. Wskazały Francję. Następnie zapytałam ich o ulubionego członka zespołu. Wyjaśniły, że są to Louis i Harry. Podziękowałam dziewczynom, dając im w prezencie przypinki, które miałam rozdać. Ucieszone, przytuliły mnie i zniknęły w tłumie.
Było dużo ludzi. Sama nie spodziewałam się takiego zainteresowania chłopcami, była to dla mnie swego rodzaju niespodzianka  - jeszcze wczoraj wieczorem nic nie wiedziałam. Ucieszyłam się jednak, że mogę pomóc chłopcom.
- Ulubiona piosenka? - Spytałam dwie dziewczyny. Były studentkami i chyba nie za bardzo znały zespół.
- Nie znam ich wielu - wytłumaczyła się rudowłosa dziewczyna. - Ale taka piosenka z teledyskiem w naszym mieście bardzo mi się podoba!
- O, tak! - Pochwaliła ją koleżanka. - Najbardziej lubię, gdy podróżują autobusem.
     Zbieranie informacji od ludzi było bardzo ciekawe. Mogłam wysłuchać prawdziwych fanów i zareklamować zespół tam, gdzie nie był on rozpoznawalny.
Po godzinie ankietowania przysiadłam na wolnej ławeczce, obserwując chłopców na małej scenie zbudowanej specjalnie na ich przyjazd.
     Obserwowałam, jak ukochane fanki chłopców okazują emocję na ich widok. Bardzo często płakały, ale moim zdaniem powinny więcej się uśmiechać. Chłopcy lubili uśmiechnięte fanki, a zapłakane przyprawiały ich o ból serca. Sama starałam się uśmiechać do innych, ludzie odwdzięczali mi się tym samym.
- Ja to kocham Lou! - Na ławce obok mnie usiadła mała dziewczynka, miała około 5 lat. Była słodka, włosy spięte miała w dwa kucyki, a na polikach wymalowana inicjały Lou.
- Lou jest wspaniały! - Uśmiechnęłam się do niej.
- Zostanie moim mężem.. - Zaczęła wymieniać z poważną miną. - I będziemy mieli pieska!
     Uśmiechnęłam się szeroko. Ta mała była taka słodka, wzruszyła mnie jej miłość do Lou. Gdy dowie się, że ma tak wspaniałe fanki, na pewno się ucieszy.
- Chciałabyś go poznać? - Spytałam, widząc, że akurat przy Lou nie stoi dużo fanek.
Dziewczynka ucieszyła się i pociągnęła za rękę stojącą za nią mamę.
Wytłumaczyłam jej na osobności, co chcę zrobić.
     Wzięłam małą fankę za ręke i dumnie szłyśmy w kierunku Lou. Tłum innych fanek zdawał się być nie do pokonania, ale wzięłam małą na ręce i szybko doszłam do Lou. Kiedy zobaczył, że idę z jakąś dziewczynką, zrobił pytającą minę, a po chwili się uśmiechnął.
- To twoja żona - przedstawiłam dziewczynkę. - Tak przynajmniej twierdzi.
Lou zrozumiał wszystko i przytulił dziewczynkę, biorąc ją na kolana.
- Jestem twoim mężem? - spytał, a dziewczynka przytaknęła. - Mogę znać twoje imię, żono?
Przedstawiła się jako Harper. Louisowi spodobało się to imię.
Wzięłam aparat Lou ze stolika i zrobiłam im pamiątkowe zdjęcie.
- Będziemy żyć długo i szczęśliwie! - Zapowiedział Lou, trzymając Harper na kolanach. W między czasie podpisywał płyty. - I kupimy sobie pieska!
- Taaak! - Dziewczynka pisnęła z radości a ja wybuchłam śmiechem. W tłumie dostrzegłam mamę Harper, więc mogłam już odejść na bok.
     Podeszłam do dziewczyny, szła gdzieś ze swoją babcią. Spytałam, czy wnuczka nie zechce udzielić kilku odpowiedzi.
- Najbardziej lubię Harry'ego. - Odpowiadała. - Mogliby zaśpiewać we Włoszech, ulubiona piosenka to ' I Want' a plakatów w pokoju mam osiem.
Podziękowałam, kiedy wtrąciła się jej babcia.
- To ci chłopcy? - SPytała, wskazując na Lou i Nialla. Ucieszona wnuczka podbiegła do sceny. - Ci dwaj są najładniejsi. - Odparła staruszka. - Widzę, że jeden strasznie się Tobie przygląda.
Uśmiechnęłam się, mając na myśli Lou i jego małą fankę.
- Lou lubi małe fanki. - Wytłumaczyłam. - Są urocze.
Staruszka potrząsnęła głową.
- Nie, nie, złotko. - Zaprzeczyła. - Chodzi mi o drugiego młodzieńca.
     Odwróciłam się i spojrzałam się w kierunku sceny. Lou rozśmieszał małą Harper, Niall podpisywał płyty, ale nie mógł się skupić - patrząc się na mnie. Zaswtydziłam się i znów zwróciłam się do starszej pani.
- Naprawdę? - Spytałam, lekko zarumieniona. - To dobrze.
Uśmiechając się sama do siebie pożegnałam się z panią. Życzyła mi szczęścia, a ja odnalezienia jej wnuczki.
     Zmęczona wyszłam z na tył galerii, gdzie mogłam odpocząć z dala od fanów zespołu. Oparłam się o ścianę i wyciągnęłam z torebki małą butelkę wody. Przetarłam czoło i patrząc w niebo dostrzegłam, że będzie padać.
Wyjęłam komórkę i na Twittera chłopców dodałam wpis: " Gorący dzień w Host Gallery. Lou pozdrawia małą Harper! + Wspaniały dzień w Czechach. Do zobaczenia na lotnisku o 22.30!"
Wysłałam.
     Chmury zrobiły się brunatne i zaczęło kropić. Skierowałam się w stronę bocznego wyjścia, którym wyszłam. Chciałam też nim wrócić, ale usłyszałam z tyłu czyjś głos. Nawoływał moje imię.
- Heather! - zza rogu wyłonił się Niall. Był zmęczony, koszulkę miał trochę wygiętą, a włosy na głowie były w nieładzie.
     Odwróciłam się i podeszłam do niego. Uśmiechnął się zmęczony.
- Lou ma nową dziewczynę. - Odparł. - Ma pięć lat!
Uśmiechnęłam się, mówiąc, że to ja ich poznałam.
- Co chciała od Ciebie ta starsza pani? - Spytał zaciekawiony.
- Mówiła, że bardzo cię lubi. - Oczy mi się zaśmiały. - I Louisa też..
Niall przytaknął, uśmiechając się.
Z nieba zaczęły spadać małe krople deszczu, ruch na pobliskiej ulicy ustał. Nastała istna cisza przed burzą, a ja nie lubiłam piorunów i grzmotów.
- Chyba będzie padać. - Stwierdziłam.
- Chyba tak. - Odparł. - Dziękuję, że nam dzisiaj pomogłaś.
Nie musiał dziękować, podobało mi się dzisiaj.
- Widziałem, jak uszczęśliwiałaś ludzi.. - Niall się uśmiechnął i obejrzał czubki swoich butów. - To bardzo ważne, dziękuję...
     Krople deszczu spadały coraz szybciej na nasze ubrania. Niall był wpatrzony we mnie, a ja w niego. Widziałam jego zmęczone oczy i jak jego kąciki ust powoli unoszą się do góry. Błagałam los, by nie odpłynąć w jego oczach. Nasze stopy prawie się stykały, czułam jego oddech na moim poliku.
- Heath.. - Uśmiechnął się, mówiąc mi moje imię do ucha. Z dnia na dzień bardziej je lubiłam.
Padający deszcz nabierał tempa.
- Niall! Heather! - W wejściu stanął Lou, osłaniając się ręką przed deszczem. - Szybko, zmokniecie!
Uwielbiałam Louisa, ale w tej chwili chciałam go zabić.
     Lekko oszołomiona schowałam się w budynku, udając się do toalety. W lustrze dostrzegłam tylko kilka kropelek wody na mych włosach, więc nie było tak źle. Poprawiłam makijaż i spojrzałam na siebie jeszcze raz. Na mojej twarzy również malowało się zmęczenie.
Wzięłam głęboki oddech i uśmiechnęłam się do siebie. Niall był wspaniałym człowiekiem, Lou z resztą też, ale czasem znajdywał się w nieodpowiednim miejscu o.. ( tak dalej i dalej).
- Idziemy? - Lou zapukał do drzwi. Za nim stał uśmiechnięty Niall.
- Jasne. - Odpowiedziałam im tym samym i wspólnie wróciliśmy do mojego mieszkania.