piątek, 21 sierpnia 2015

Rozdział 2

London's life.    

 Niall odebrał telefon, po czym powiedział, że ucieka. Zostawił mnie ze stertą papierów, a ja nagle straciłam ochotę na cokolwiek. Podeszłam do okna i widziałam, jak Niall odjeżdża samochodem. Nie lubiłam tego uczucia, tego, gdy dzielą was centymetry i nagle dzwoni telefon..
     W końcu zabrałam się do roboty, chociaż było już późno. London Eye było cudownie oświetlone, na niebiesko. Przybywało ludzi na ulicach, zbliżał się weekend. Sama postanowiłam, że wyjdę, chociaż na chwilę, zasmakować angielskiego życia.
     Postanowiłam udać się do kilku klubów i pubów. W jednym z nich tańczono do klimatów reggae, ale nie bardzo przypadło mi do gustu. W końcu kupiłam sobie piwo i usiadłam nad Tamizą.
- Mieszkanie numer dwanaście? - Usłyszałam za sobą głos. Przysiadła się do mnie dziewczyna, była chyba w moim wieku.
- A o co bliżej chodzi? - Spytałam, uśmiechając się. Właśnie poznałam moją nową sąsiadkę.
     Dowiedziałam się, że mieszka pod czternastką i ma na imię Juliet. Była w tym samym wieku co ja, ucieszyłam się z tego faktu.
- Czemu w piątkowy wieczór siedzisz sama? - spytała. - Chodź się zabawić! Pokażę ci fajne miejsce, sama się właśnie tam wybierałam, więc jak wezmę kogoś ze sobą, będzie jeszcze lepiej.
Zawahałam się, byłam już nieco zmęczona, ale nie odmówiłam.
     Spacer potrwał kilka minut. Wreszcie znalazłyśmy się w jednej z bocznych uliczek, na której końcu widniał blady neonowy napis 'PUB'. Wiedziałam, że raczej tam nie zaszaleję, więc głośno westchnęłam.
- Nie martw się, nie będzie źle! - Pocieszyła mnie Juliet, ale nie bardzo jej uwierzyłam.
     Tym bardziej jej nie uwierzyłam, kiedy wchodząc do pubu zauważyłam kilku staruszków, którzy popijali piwo w otoczeniu zimnych butelkowo- zielonych ścianach.
- To jakieś żarty, Juliet - zaśmiałam się, ale ona brnęła dalej i w końcu znalazłyśmy się przy obskurnych toaletach.
- Zapewniam, że nie będzie źle. - Jej słowa przestały mnie już motywować. Ogólnie poznałam bardzo de-motywującą osobę.
     Juliet otworzyła drzwi ze znaczkiem 'dla niepełnosprawnych'. Byłam niezmiernie ciekawa, gdzie ona mnie prowadzi, bardziej jednak ciekawa byłam godziny mojego powrotu do domu. Czas się dłużył a ja byłam bardziej znudzona.
Zamiast toalety okazało się, że wyszłyśmy tylnym wyjściem baru. Znalazłyśmy się na jakimś podwórku, bogatym w zieloną trawę , huśtawkę i oczko wodne z petami zamiast rybek. Pojawił się przed nami niewielki, piętrowy budynek, w stylu bardzo angielskim; ciasne wejście, małe pomieszczenia.
- Zapraszam cię na prawdziwe londyńskie party. - Oznajmiła mi moja towarzyszka i otworzyła drzwi.
WOW.
     W środku było ze sto ludzi! Głośna muzyka, której nie słyszałam z zewnątrz, wszędzie butelki po piwie, drinki, istne szaleństwo, a ludzie, którzy byli w środku bawili się w najlepsze. Postanowiłam dołączyć do nich, dom w środku okazał się być większy, niż sądziłam, impreza zapowiadała się wspaniale.


- Hej, Jestem Josh. - Byłam już po dwóch godzinach zabawy, nabrałam chęci na poznawanie nowych osób. Przedstawił mi się chłopak, był całkiem miły, dość wysoki, brunet. Dowiedziałam się, że to jego dom jest dziś właścicielem najlepszej imprezy w Londynie. Josh nie przejął się porozbijanymi butelkami i rozlanym alkoholem. Liczyła się dla niego zabawa i trzęsące się ściany jego domu. Polubiłam go.
     Juliet miała tu swoje towarzystwo, z którym szybko złapałam kontakt. Poznałam wielu wspaniałych ludzi, większość z nich bawiła się już zbyt dobrze, by pamiętać swoje imiona, nie pamiętając też mojego. Przy każdym następnym dialogu miałam inne imię i przedstawiano mi się jako sto różnych osób. Było wesoło, jak nigdy :)
- Chyba już wrócę. - Powiedziałam do Juliet, ale zignorowała to, przystawiając się do jakiegoś chłopaka. Pomachałam jej na dobranoc i udałam się do mieszkania. Nogi miałam chwiejne, ale zachowywałam mądrą głowę. Po drodze przecisnęłam się przez toaletę, pub, a jakiś starszy pan, widząc, że wychodzę z toalety, zwrócił się do barmanki:
- Helen, nie gotuj mi tej kiełbasy, może mi zaszkodzić, tak jak tej małej.
     W dobrym humorze zasnęłam na kanapie w salonie, na tej, którą podarował mi Niall, gdy urządzał mieszkanie. W płaszczu i butach rano znalazł mnie Niall, który najwyraźniej miał swoje klucze, bo wszedł bez mojej wiedzy.
- Wiedziałam, że czegoś zapomniałam. - Westchnęłam, patrząc się na Niall' a. - Następnym razem zamknę drzwi.
- Spokojnie . - Zaśmiał się chłopak. - Mam swoje, w końcu sam je urządzałem. A ty, kochana, masz bardzo gustowną pidżamę!
Spuściłam głowę, mało nie spadając z kanapy. Postanowiłam się ogarnąć i wstałam z kanapy, zrzucając z siebie płaszcz.
- Brzuszek! - Ucieszył się Niall, a ja dostrzegłam przedartą koszulkę. Wczoraj trochę się działo.
- Poczekaj, przebiorę się. - Rzuciłam i zniknęłam w sypialni. Słyszałam tylko odgłosy rozpakowywanych paczek i odgłos trzaskających drzwi lodówki.
     Przebrałam się w zwykłą koszulkę, wrzuciłam na siebie szorty. Za oknem grzało słońce. Była sobota, więc Niall miał chyba wolne.
- Wyjeżdżam. - Powiedział z pełną buzią, gdy wróciłam do salonu.
- Co?
- No tak, zbliża się trasa. - Wyjaśnił mi. - Ale to na razie promo, więc lecimy do dwóch państw promować nową płytę  no i samą trasę.
- Aha.
     Westchnęłam. Ledwo przyjechałam , już go nie będę widzieć. Niall zauważył, że boli mnie głowa i mam podkrążone oczy. Zrobił mi kubek herbaty.
- Zabalowałaś wczoraj, co? - spytał, śmiejąc sie ze mnie.
- Nie nabijaj się! Wyszłam na chwilę, z Juliet...
Niall podniósł brew, po chwili przypomniał sobie jednak, o kim mówię.
- Ach, Juliet. - Oświeciło go. - Pamiętam. Jest w porządku, chyba się polubicie.
 Uśmiechnęłam się do niego. Spytał jeszcze, gdzie wczoraj dotarłam. Opowiedziałam mu o obskurnym pubie i starszych panach, jedzących kiełbasę i pijących piwo. Śmiał się ze mnie, ale przyznał mi rację, gdy pochwaliłam klimat imprezy.
- Sam tam kiedyś byłem. - Wyznał. - Ale teraz ochrona zajmuje pół domu i nie mam prywatności. A chciałem przyjść do kumpla z kumplami, a nie do własnego przyjaciela z ochroną..
- Znasz Josha?
- Tak, szmat czasu. - Uśmiechnął się Niall. - Ale dosyć pogaduszek! Dzisiaj sobota!
Zastanowiłam się, co Niall Horan robi w sobotę.
- Kino, spacer... - zaczęłam wymieniać.
- Pójdziesz ze mną do chłopaków! - Ucieszył się Niall, jakby sam był fanką #1 One Direction.  - Poznasz ich, może i małą Lux, zobaczymy...
     Ogarnęłam się i wyszłam z domu. Niall za mną. Szybko jednak pociągnął mnie w kierunku czarnego auta, którym przybył i służbowym chronionym autem udałam się do do
mu chłopaków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz