środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział 6

"Boje się, że się tobie znudzę. Że spakujesz kiedyś swoje walizki i powiesz : Odchodzę. Idę , bo nie mam siły dłużej tu być. Tego boje się najbardziej. Kiedy śpisz, nie możesz nic powiedzieć, a ja mogę patrzeć na ciebie godzinami. To lubię najbardziej. Ale, gdy już budzisz się, boje się, że spojrzysz krzywo na mnie, że odmieni ci się wszystko..."
Zamknęłam książkę i przeciągnęłam się. Znajdowałam się w biblioteczce na pierwszym pietrze, należącą oczywiście do chłopaków. Drzwi były przymknięte, usłyszałam po chwili ciche stukanie i między drzwiami a framugą zobaczyłam Paul'a.
- Dlaczego nie śpisz, złotko? - spytał, jakby cały dom spał. A wszyscy znajdowali się na dworze.
Była 4.20 rano, a mnie ze snu wyrwał cichy odgłos pachnącego deszczu. Niall spał nadal na mnie, ale delikatnie wysunęłam się na drewnianą podłogę. Wprawiłam huśtawkę w ruch i sama uderzyłam się nią w głowę, po chwili wstałam z podłogi, otulona już wiatrem, nie chłodem.
     Wszyscy jeszcze spali, dlatego zabrałam wolny koc, leżący na stoliku i na boso pobiegłam do drzwi tarasowych, mijając ugaszone deszczem ognisko i zmokniętą kurtkę Juliet. Zabrałam ją do domu, wieszając na krześle. Udałam się kolejno do łazienki, a potem natrafiłam na biblioteczkę, gdzie znalazł mnie Paul.
- Już pospałam, teraz trochę się rozerwę - Uśmiechnęłam się, przenosząc wzrok na książkę, którą czytałam. Paskudnie smutne romansidło. Wciągnęło mnie.
- Wracaj spać. - Polecił mi Paul. - Jakby coś, śpię na dole, na kanapie.
" Kiedy wyszedłeś z kuchni miałam wrażenie, że jesteś jakiś inny" - rozsiadłam się na wykładzinie, była taka miękka, pochłonięta lekturą usiadłam tyłem do drzwi. - " Herbata była zimna, a zwykle pijałeś dosłownie wrzątek. Nie wiedziałam, co Ci się stało, chciałam uciec, jeśli teraz miałabym okazać się winna"
- Co czytasz? - Zapytał mnie cichy szept. Ujrzałam zmęczoną, zaspaną jeszcze twarz. To był Niall.
- A dlaczego ty nie śpisz? - Spytałam równie cicho. Blondyn zaglądał mi przez ramię. Wszedł bezszelestnie, tak samo usiadł przy mnie i podpatrywał, co robię.
     Patrzyłam, jak się uśmiecha, widząc, że czytam jakąś starą książkę. Wytłumaczył mi, że to są książki Paul'a, po czym oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Romantyk z niego - Uśmiechnęłam się, czując jak Niall głośno oddycha. Czułam jego oddech na szyi.
- Bez wątpienia! - Potwierdził cicho. - Jestem głodny, pójdź ze mną na dół, zjemy coś.
     Podnieśliśmy się z podłogi, było mi trochę zimno w stopy, gdy wyszliśmy na korytarz i ciepła wykładzina zamieniła się w chłodne panele. Nadgoniłam Nialla, przyspieszając kroku, bym mogła jak najkrócej stać na zimnej podłodze.
Wkroczyliśmy do salonu, który połączony był z kuchnią. Tutaj musieliśmy być naprawdę cicho, tuż przy nas spał dziś Paul. Zawsze ponoć tu spał, kiedy chłopcy mieli gości.
Pozostałam na dywanie, przyglądając się moim stopom.
- Nie idziesz dalej? - Wyszeptał Niall, przyglądając się, jak zostałam na ciepłym dywanie.
Zaczął się ze mnie śmiać, ale przykładając palec do moich ust nakazałam mu być cicho. Ucichł. Na chwilę.
Paul mocno się poruszył. Byłam pewna, że wstaje, dopiero przecież zasnął, ale na szczęście nie obudził się.
     Niall otworzył lodówkę i znalazł jogurty. Wyjął też jakieś pieczywo i nutellę. Postawił wszystko na tacy i zaniósł do salonu. Dostrzegłam, że idzie z tym jedzeniem za kanapę, w róg pokoju. Zdziwiona poszłam za nim.
- Siadaj. - Polecił. - Tutaj zwykle jem śniadanie, gdy wszyscy jeszcze śpią, włącznie z Paulem na kanapie.
Zaśmiałam się, teraz to Niall kazał mi być cicho.
     Siedzieliśmy na ciepłym dywanie za białą kanapą, na której chrapał Paul. Niall nawet zabrał mu poduszkę, żeby było mi wygodnie siedzieć. Uśmiechnięci siedzieliśmy za kanapą, jedząc kanapki z toną Nutelli.
- Czemu właściwie nie śpisz? - Spytał jeszcze Niall. Wytłumaczyłam, że jakoś tak wyszło. - Rozumiem. Dzisiaj Niedziela, co robimy?
     Zastanowiłam się nieco, potem uświadamiając sobie, że nie ma jeszcze piątej rano.
- Ale długi dzień będzie! Macie jakieś plany... no wiesz, jako zespół? - spytałam.
Niall przypomniał sobie o dzisiejszej akcji w centrum handlowym.
- Kurczę, mamy dziś podpisywanie płyt. - Zmartwił się. - Przepraszam, ale to tylko dwie godziny, a potem...
Ucieszyłam się.
- Pójdę z wami! - Uśmiechnęłam się. Niall szybko przemyślał moje słowa i sam się ucieszył.
     Nadeszła godzina 12 i ruszyliśmy samochodami pod London Shopping Centre. Pojechałam z Juliet ( tak, nie mogła odpuścić :D ) oddzielnym autem, totalnie inną drogą, ze względów bezpieczeństwa i domniemanych plotek. Wreszcie znalazłyśmy się na miejscu.
- Proszę państwa, One Direction! - Zapowiedział głos. Stałyśmy wśród publiczności, która delikatnie się poruszała, tworząc kolejkę do stolika chłopaków. Dołączyłyśmy do fanek.
Tłumy były ogromne. Było prawie jak na koncercie, dookoła wiele spoconych i pomalowanych ciał, wykrzykujących "I Love You" i "Marry Me" przez cały czas. Po godzinie oczekiwania dotarłyśmy do chłopców z notesem i długopisami.
- Poproszę jeden autograf dla Juliet - moja towarzyszka rozpromieniona udała się do Louisa. Oboje wybuchnęli śmiechem.
Podeszłam najpierw do Zayna, odgrywając rolę zdenerwowanej fanki. Mój idol! :) Pogadaliśmy chwilę, Zayn chciałby już wskoczyć do basenu, ale nie skończyliśmy rozmowy, przerwała nam ją mała dziewczynka.
- Zayn jest mój! Idź sobie! - przyczepiła się do mnie, więc uśmiechnięta zrobiłam krok dalej i znalazłam się przy Niallu.
Niall uśmiechnął się i podpisał mój notes, chociaż wcale go nie prosiłam.
- Jak ci się tu podoba? - spytał, rozglądając się dookoła. - Szalone, prawda?
Skinęłam głową. Spojrzałam mu w oczy i cały tłum dookoła zniknął. Wpatrywałam się tylko w jego oczy , duże, niebieskie. Były takie wspaniałe..
Z marzeń znów wyrwała mnie dziewczynka stojąca za mną, upierająca się, że Niall też jest jej. Nie zaprzeczyłam i poszłam dalej. Minęłam jeszcze Liama i Harry'ego i natknęłam się na Juliet i Louisa.
- Do domu panienko! - Powiedziałam, zachowując powagę. - Nie czas na rozrywki, uczyć się trzeba!
Louis się zaśmiał, ja też. tylko Juliet wydała się być oburzona, że już ją zabieram. Pomachałyśmy jeszcze chłopcom na pożegnanie i wyszłyśmy na zewnątrz.
- Mam autograf od Lou - rozmarzyła się Juliet. Śmiałam się z niej.
- A ja od Nialla, chodź do auta.
     Czekałyśmy w aucie, czas płynął zbyt wolno, ale podszedł do nas Paul i wręczył nam aparat fotograficzny. Kazał nam się nie nudzić tylko podziwiać chłopców na zdjęciach z ich tras. Ucieszyłyśmy się z tego bardzo :)

     Było już długo po godzinie 18, gdy chłopaki opuścili centrum. Byli wycieńczeni, chociaż oprócz siedzenia i pisania własnych imion nie mieli nic do roboty. Wsiedli do auta i ruszyliśmy znowu oddzielnie, do ich domu. Zastanowiłam się, czy nie powinnyśmy wracać do swoich mieszkań. Juliet przyznała mi rację. W połowie drogi zmieniłyśmy kurs i tracąc wóz chłopaków z oczu pojechałyśmy do swoich domów.

     Weszłam do mieszkania wycieńczona. Najpierw długie wyczekiwanie w samochodzie, teraz maraton po schodach. Miałam dosyć, śmierdziałam, więc udałam się od razu pod prysznic.
Kupiłam niedawno nowy żel pod prysznic, który idealnie mnie odprężył. Szampon pachniał równie cudownie. Po prysznicu owinęłam się w ręcznik i wyszłam z zaparowanej łazienki.
- Dlaczego nam uciekłaś? - Ulubioną kanapę zasiadał Niall. Wybrał odpowiedni moment.
- Zamknij oczy! - Nakazałam całkiem poważnie. Niall uśmiechnął się i zakrył dłońmi oczy.
- No ale dlaczego nam uciekłaś? - Spytał, rozchylając palce, by móc mnie zobaczyć. - Przepraszam, że musiałaś się tak męczyć, ja..
- Oczy! - Dostrzegłam niebieskie ślepia. - Nie uciekłam, ale potrzebowałyśmy z Jul trochę odetchnąć, nie miałam nowych ciuchów na zmianę, więc...
     Niall odetchnął. Niestety wyczuł, że się rumienie i odsłonił oczy. Widziałam, jak się uśmiecha, ale ja czułam się raczej zakłopotana.
- Daj mi się ubrać - Powiedziałam. - Daj mi chwilę, zaraz pogadamy.
Przypomniałam sobie, że Niall lubił zastawać mnie w tak niezręcznych sytuacjach. Ostatnim razem też uśmiechnął się, gdy wróciłam z imprezy z podartą koszulką. Co za facet! - Pomyślałam i wrzuciłam na siebie krótkie szorty i bluzę wkładaną przez głowę. Na boso wróciłam do Nialla i usiadłam w siadzie skrzyżnym na kanapie.
- Dobra, jutro poniedziałek. - Stwierdziłam. - Wypadałoby wziąć się do roboty. Co mam robić? Mam na razie wrażenie, że po prostu nie miał kto tu mieszkać, więc mnie tu ściągnąłeś.
Niall zaśmiał się. Odniosłam wrażenie, że lubi się śmiać. Szczególnie ze mnie i przy mnie.
- Dobrze, jutro ci coś podrzucę, chyba, że pojedziesz do nas. - Zaproponował.
- I wrócę w środę lub dalej.. - Przypomniałam sobie dzisiejszą sytuację. - Nie, dziękuję.
I znów śmiech Nialla.
- Dobra, ale to jutro zaczniemy. - Westchnął, rozciągając się. Włączył telewizor i przełączył kilka programów. Nic nie znalazł.
- Nuda. - Stwierdziłam.
- Wyjdźmy gdzieś.. - Niall wpadł na pomysł. Przeczesał włosy.
Zastanowiłam się nad jego pomysłem. Zaraz pewnie byśmy byli otoczeni ochroną i tak dalej..
- Ale tak oficjalnie, że Niall Horan idzie do klubu?
- Nie, spontanicznie. - Uśmiechnął się Niall i dodał szybko: - Przebierz się, wychodzimy.
     Szybko wbiegłam do sypialni i rzuciłam się na komodę. Potem na szafę. Ostatecznie ubrałam zwiewną pudrową sukienkę, dość wygodną, ale i elegancką.
- A jakie buty? - Krzyknęłam jeszcze do Nialla. Powiedział, żebym wzięła balerinki, bo na szpilki " nie będzie czasu".
Kiedy wyszłam z sypialni Niall miał na sobie czarne spodnie i białą koszulę (mmm). Byłam zdziwiona, ale wytłumaczył, że skoczył do samochodu po ubrania.
- Zawsze mamy takie ciuchy w vanie. - Powiedział i spojrzał na podszewkę marynarki. Była w paski. - No ta marynarka jest akurat Louisa.
- Aha. - Pokiwałam tylko głową.
- A właśnie - Niall przypomniał sobie. - Pięknie wyglądasz.
     Wyszliśmy z mieszkania. Niall nie udał się do schodów na dół, przeciwnie: zaczął wchodzić na wyższe piętra , chociaż na górze był już sam dach.
- Gdzie ty idziesz? - spytałam, ale Niall tylko wrócił się do mnie i wziął moją dłoń. Pociągnął mnie za sobą na samą górę.
Mój towarzysz najwyraźniej orientował się, gdzie idziemy, ja już nie. Znał Londyn i jego zakątki, pewnie i wszystkie budynki, chociaż nie mieszkał tu od urodzenia. No tak, znałam lepiej Mullingar, tak jak on. A z Londynem dopiero się oswajałam.
     Wyszliśmy na dach, ale był on zupełnie pusty. Zabawy na dachach - to chyba nie było w jego stylu. Niebezpiecznie zbliżył się do północnej krawędzi dachu, a ja wstrzymałam oddech.
Nagle skoczył. Po prostu. Zamurowało mnie, ale instynktownie szybko podbiegłam do krawędzi.
- Niall!! - krzyknęłam zdenerwowana , serce prawie mi stanęło.
Uspokoiłam się, gdy zobaczyłam go na dachu sąsiedniego budynku, stojącego bardzo blisko mojego.
Nie było zbyt wysoko, żeby się zabić, ale skakanie po dachach nie było moją pasją.
- Zabije cię, obiecuję. - Powiedziałam przez zęby, ale tak, by mógł to usłyszeć. Śmiał się jak nigdy, widząc mnie bladą jak trup.
- Lepiej nie zabijaj, tylko skacz!
- CO?
     Wytłumaczono mi, że wcale nie jest tak wysoko i że nie powinnam się bać. Byłam przeciwnego zdania, ale myśl, że miałabym tu sama zostać, przyprawiała mnie o jeszcze większy zawał serca.
- No skacz!
Nie.
- Heather, skacz!
Nigdy w życiu. Nogi miałam miękkie, miałabym teraz latać? Lądowanie było by nieciekawe.
Spojrzałam na Nialla, wyciągnął ręce na znak, żebym skakała do niego. Zawahałam się. Ale nie mogłam wyjść na strachliwą.. Wzięłam rozbieg..
Bum! Wylądowałam. Czułam jak sukienka rozwiewa mi się w locie, ale chyba nikt nic nie widział :) Niall mnie złapał, co wywołało na mojej twarzy lekki (ogromny) rumieniec.
- Widzisz, już po wszystkim! - Uśmiechnął się Niall a ja odruchowo się do niego przytuliłam. Oddychałam głośno i głęboko, byłam jeszcze lekko zszokowana. Wreszcie odetchnęłam i wyswobodziłam się z objęć Nialla.
Teraz dopiero zorientowałam się, że nie byliśmy na dachu sami. Dach przypominał ogromny balkon, kilka stolików i kameralna orkiestra tworzyły cudowny klimat. Byliśmy w restauracji, w co nie mogła uwierzyć. I skąd było tu tylu ludzi, skoro droga do restauracji (Może latały tu samoloty) była tak niezwykła.
- Siadaj. - Niall wskazał niewielki stolik i sam usiadł na przeciwko. Przyniesiono nam karty dań.
     Rozejrzałam się. Niewiarygodne, siedzieliśmy na dachu, a najpiękniejszym dziś widokiem była panorama Londynu. Małe światełka migotały delikatnie, zauważyłam na niebie spadającą gwiazdę.
- Jakieś życzenia? - Spytał Niall, też zauważając gwiazdkę.
- Dla mnie woda mineralna.. - zaśmiałam się, a Niall do mnie dołączył.

- Cóż to za okazja? - Spytałam, popijając wodę, którą sobie wymarzyłam :)
 Niall zamyślił się, ale po chwili odparł pewnie:
- Jutro jedziemy do Czech. - Wyjaśnił.
- Co, już jutro? - Zdziwiłam się. Doskonale go rozumiałam, chociaż poczułam dreszcz, który objawiał to, co teraz czułam.
- Niestety. - Niall posmutniał. - Wracamy za tydzień, to niedługo w sumie..
- Rozumiem Cię. - Uśmiechnęłam się, dając do zrozumienia Niallowi,że nie robi żadnego błędu ani przykrości. - To wasza praca, domyślam się, że nie rzadko macie takie wycieczki.
Mina Nialla zrobiła się pogodna. Ja też posłałam mu ciepły uśmiech.
- Przepraszam, że tak uciekamy. - Sama nie wiedziałam, dlaczego Niall mi się tłumaczy. - Ale wracam za tydzień i pomogę ci we wszystkim! Obiecuję.
     Resztę wieczoru spędziliśmy rozmawiając o wielu rzeczach. Oczywiście nie zabrakło dużej dawki śmiechu, a jaką narażona byłam za każdym razem w towarzystwie Nialla. Przypomniały nam się stare czasy w Mullingar, kiedy byliśmy mali. Przypomnieliśmy sobie też , jak się rozstaliśmy w wieku 12 lat. Niall został w rodzinnym mieście, ja wyprowadziłam się do Belfastu i nie widzieliśmy się aż do tego lata.  Dobrze, że los nas z powrotem połączył :)
- Jestem już zmęczona. - Ziewnęłam delikatnie. - Jestem ciekawa, jak wrócimy, chyba nie po dachu?
     Niall spojrzał wymownie na naszą drogę w tą stronę. Uśmiechnął się szeroko i wytłumaczył, że wrócimy już po ludzku, schodami. Tak więc opuściliśmy blok i znaleźliśmy się pod moim.
- Chłopcy z ochrony ochrzanią Cię za takie wędrówki. - Stwierdziłam, stojąc pod klatką. Niall wzruszył tylko ramionami, uśmiechając się szeroko. - To... materiały zabiorę sobie jutro.
- Właściwie mam je w samochodzie. - Przypomniał sobie Niall.
Zostawił mnie na chwilę samą, by zaraz wrócić z czerwoną skrzynką.
- Wnieść ci na górę? - Zapytał troskliwie. Odmówiłam.
Postawił więc skrzynkę na podłodze i spojrzał na mnie. Nasze spojrzenia się spotkały, a mnie przeszły ciarki. Niall dostrzegł je.
- Chodź - Wyciągnął ręce i wtuliłam się w niego. Był przyjemnie ciepły i miękki :) Nie mogliśmy się od siebie oderwać, aż z samochodu nie krzyknął Paul.
- Wsiadaj mały!
Niall westchnął.
- Widzimy się za tydzień. - Chyba przyrzekał. - Jestem pod telefonem.
- Ja też.
- To pa.
- Pa.
-Dzwoń.
- Ty też.
Szybko dał mi krótkiego całusa w policzek i zniknął. Tym razem zrobiłam się czerwona jak skrzynka. Panował półmrok, więc nikt na szczęście tego nie widział.
- Łał! - Powiedziałam do siebie i wzięłam do rąk skrzynkę. Nie była ciężka.
Zarumieniona. Szczęśliwa. Zaskoczona, weszłam do mieszkania po wspinaczce po schodach. Nawet nie wiedziałam, czy tu jest winda. Pewnie była.
Weszłam , zamykając za sobą drzwi. Uśmiechnęłam się sama do siebie i rzuciłam się na kanapę. Nie przebierałam się, jutro czekała mnie praca w domu i nikt nie mógł mnie najść. Z jednej strony miałam swobodę, ale chciałam jutro wstać i ujrzeć sylwetkę na fotelu obok. W blond włosach, z tymi pięknymi oczami... Zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz