niedziela, 6 września 2015

Rozdział 11

Niall wreszcie odnalazł wejście do galerii. W środku okazało się być bardzo ciekawie, Niall z nosem w przewodniku pokazywał mi najważniejsze dzieła, chociaż znałam tylko połowę J W końcu wyszliśmy na zewnątrz i zrobiłam sobie z Niallem zdjęcie.
- Jak ci się podoba? – spytał.
- Dopiero zaczęliśmy – powiedziałam. – Ale zapowiada się ciekawie, gdzie teraz?
     Zrobiliśmy sobie wycieczkę prawdziwym czerwonym autobusem. Chociaż mieszkałam tu już jakiś czas, nie miałam okazji nigdzie nim podróżować. Wspięliśmy się na piętro autobusu i zasiedliśmy na samym początku, uśmiechając się jak dzieci.
- Jak w „One Thing” – przypomniał sobie Niall. Zaczęłam nucić tą piosenkę, a on dołączył.
Obserwowaliśmy cały Londyn, z przystanku na przystanek.
     Londyn był cudowny. Byłam w tym mieście po raz pierwszy i totalnie się w nim zakochałam. Styl życia londyńczyków tak bardzo różnił się pod pozostałych, a właściwie wszystko tu było takie normalne, codzienne. Czarne taksówki przemykały co raz, a ja zastanawiałam się nad jedną rzeczą.
- Gdzie my właściwie wysiadamy? – Spytałam. Niall jakby się ocknął i wybuchł śmiechem. Nie miał pojęcia, gdzie jedziemy.
     Autobus był już na drugim końcu Londynu. Musieliśmy wysiadać na najbliższym przystanku, żeby się bardziej nie zgubić. Było bardzo duszno, szare chmury powoli okrywały Londyn, więc pora była wracać.
- Zadzwonię do Lou – postanowił Niall.
Wykręcił numer, ale nikt nie odbierał. Posłał mu więc wiadomość, że zobaczymy się dopiero w moim mieszkaniu.  W końcu musiałam kiedyś wrócić do domu, a Niall powiedział, że czeka mnie jeszcze sporo pracy.
     Szliśmy jedną z londyńskich uliczek, nie mając w ogóle pojęcia, dokąd zmierzamy. Nie zwiedziliśmy dziś dużo, ale za to przemierzyliśmy sporą część Londynu. Taki sam dystans mieliśmy do pokonania w drodze powrotnej.
Niall poczuł się zmęczony, rozpiął dwa guziki w swojej błękitnej koszuli. Miał do tego jasne spodnie i ulubione buty, vansy. Nie spodziewaliśmy się takiego upału, ubralibyśmy się inaczej, a ja na pewno wzięłabym szorty. A tymczasem zmierzałam ku domowi w mojej jasnej zwiewnej miętowej sukience.
- Daleko jeszcze? – spytałam wesoło, śmiejąc się z samej siebie. Upał dawał się we znaki.
- Zaraz zacznie padać, Heath. – Odparł Niall, zwracając się do mnie zdrobniale. Uśmiechnęłam się, a on przeczesał włosy, spoglądając na zachmurzone już  niebo.
     W końcu zorientowaliśmy się , gdzie jesteśmy. Zawędrowaliśmy nad Tamizę, ale i tak musieliśmy znaleźć się spory kawałek dalej. Na szczęście spacer wzdłuż Tamizy był bardzo przyjemny – woda dawała ulgę.
Kropelki deszczu zaczęły przyozdabiać mi czubek głowy. Potem spadło kilka na sukienkę i po chwili byłam cała mokra. Deszcz był ciepły i przyjemny, a ja mogłam patrzeć bezkarnie na mokrego Nialla.
- Super. – Stwierdził. Zaczęłam się z niego śmiać, a on nerwowo przeczesywał włosy. Pod wpływem kropelek wody kilka loczków zakręciło mu się na głowie. Wyglądał tak uroczo J…
     Ludzie z parasolami wymijali nas szerokim łukiem. Oglądając się do tyłu, obserwowałam mężczyzn w czarnych koszulkach z kwaśnymi minami. Niall przypomniał sobie, że jest z nami ochrona – w ogóle ich nie czułam, byli tak dyskretni.
     Cali mokrzy dotarliśmy pod mój blok. Uwielbiałam to miejsce z wielu powodów, ale teraz nie miałam głowy, by sobie o nich przypominać. Trzęsłam się z zimna. Pod blokiem stał czarny van, do którego wsiedli mokrzy chłopcy z ochrony, a ja z Niallem udałam się do środka.
- Chodź do windy. – Polecił Niall i pociągnął mnie w stronę metalowych drzwi. Pierwszy raz korzystałam z tej windy, byłam z siebie dumna J.
     W lustrzanych ścianach windy wreszcie zobaczyłam swoje odbicie. Sukienka z taką ilością wody przybrała na wadze i wyglądałam jak mokry kurczak owinięty sałatą. Niall nie wyglądał źle, wręcz przeciwnie. Koszulę miał zmokniętą, a włosy potargane i zmierzwione wodą.
Dojechaliśmy do mojego piętra i weszliśmy do mieszkania. Było otwarte, co znaczyło, że Lou już tam jest. Była też z nim Jul, siedzieli wspólnie na kanapie i wtuleni w siebie oglądali jakiś smutny film.
- Czyżby padało? – Lou zakpił z nas, wyglądając przez okno. Uśmiechnęłam się, a potem udałam się do łazienki, by przebrać się w cieplutki dres.
     Sukienka była całkowicie zmoknięta. Wysuszyłam więc i ją, i moje włosy. Gdy skończyłam, powiedziałam Niallowi, że też może się odświeżyć, dałam mu nawet ręcznik.
     Usiadłam na fotelu i okryłam się kocem. Szybko włączyłam w komórce Twittera i odpisałam kilku fankom chłopców. Oczy trochę mi się zamykały, ale chciałam trochę popatrzeć na Lou i Juliet. Byli tacy zakochani w sobie. W pewnym momencie Jul odpłynęła i Lou okrył ją kocem. Uśmiechnęła się przez sen. W końcu jej chłopak wstał, by zaparzyć mi angielską herbatę.
- Daleko zawędrowaliście? – spytał Lou, nalewając wrzątek do dwóch kubków. Dobry przyjaciel, pomyślał i o blondynie.
Opowiedziałam Lou jak naprawdę było z naszym zwiedzaniem. Polegało głównie na przejażdżce busem.
- W sumie z nami nie było lepiej – wyznał Lou, wrzucając torebki herbaty do kubków. – Odkąd rozstaliśmy się z wami, cały dzień przesiedzieliśmy nad Tamizą.
Uśmiechnęłam się, gdy Lou spojrzał na śpiącą Juliet. Powiedział mi, że jest bardzo szczęśliwy, a ja dodałam, że Juliet na pewno twierdzi tak samo.
     Po chwili drzwi łazienki uchyliły się i stanął w nich Lou, wycierając mokre włosy w ręcznik. Koszulę zostawił w łazience, także na jego widok odruchowo usiadłam przy stole, wpatrując się tępo w parzącą się herbatę. Niall zniknął jeszcze za drzwiami, a ja dostrzegłam, że Lou się ze mnie cicho śmieje. Zignorowałam to, nie chcąc podgrzewać atmosfery.
Pogoda zrobiła się paskudna, chociaż wcześniej nic na to nie wskazywało. Deszcz padał coraz mocniej i zaczęłam w końcu ziewać. Jednak Juliet nie chciała dłużej spać i wstała z kanapy, pochodząc do Lou.
Ucałowała go tak mocno, ale czule. Lou aż opadł na blat kuchenny, przysuwając Jul do siebie. Wpili się w siebie, zupełnie zapominając, że tu jestem.
- Lou… - zorientowałam się, że swoimi ruchami odkręcił wodę w zlewie. Nie zauważył, pochłonięty innym zajęciem.
- Lou! – wydarłam się wreszcie, że aż Niall wybiegł z łazienki. Nadal nie miał na sobie koszuli. – Chłopie, jesteś cały mokry!
Juliet zaśmiała się, a ja z nią. Lou błyskawicznie wygonił Nialla z łazienki i zamknął się na klucz. Półnagi Niall zasiadł obok mnie do stolika i przysunął do siebie herbatę.
- Siema. – Powiedział do nas i upił łyk herbaty, nie parząc języka.
- Hej. – Uśmiechnęłam się, a Juliet podeszła do drzwi łazienki i zapukała dwa razy. Lou otworzył jej i z powrotem drzwi zatrzasnęły się.
-Już mam ich dosyć. – Skomentował Niall i zabrał ze sobą herbatę, wstając od stołu. Rozłożył się na kanapie i przełączył kanał na sportowy.
     Po godzinie siedemnastej ktoś zapukał do drzwi. Niall przysypiał na kanapie, ja zmywałam naczynia, a Lou i Juliet zamknięci byli w sypialni. Padło na mnie, więc mokrymi dłońmi otworzyłam drzwi.
- Jul, do Ciebie! – zawołałam, stojąc w progu. Jul wybiegła na boso z sypialni, ubrana jedynie w szorty i krótki top. Dałabym sto funtów, że godzinę temu miała na sobie gruby sweter.
     Gościem Jul okazał się szef ekipy sprzątającej, która „naprawiała” jej mieszkanie. Pan Jackson przyniósł Juliet klucze do jej mieszkania , co oznaczało jedną rzecz- Jul mogła znów mieszkać u siebie.
- Lou! - Zabrała klucze i rzuciła się biegiem do sypialni. Słychać było jeszcze kilka okrzyków, pisków, aż  w końcu nastała cisza.
- Dziękujemy, panie Jackson. - W progu pojawił się Niall, który uścisnął dłoń mężczyzny. W zamian dostał kopertę, domyśliłam się, że był to rachunek za remont mieszkania. Po chwili drzwi zamknęły się i Niall schował, złożoną na pół, kopertę do kieszenii.
    Chwilę potem obserwowaliśmy, jak Juliet i Lou idą za rączkę w kierunku drzwi. Ja i Niall postanowiliśmy obejrzeć mieszkanie razem z nimi, więc skierowaliśmy się za nimi.
     - Tu jest pięknie! - stwierdziła Jul i weszła dalej do mieszkania. Wszystko wyglądało zupełnie inaczej - a nawet lepiej niż wcześniej.  Było przede wszystkim czysto i świeżo i to Jul doceniła najbardziej. Przytuliła się do Nialla, szczerze mu dziękując, potem podeszła do Lou i... jemu też podziękowała :) . Lou poszedł do kuchni i wyjął z lodówki szampana.
- Trudno - uśmiechnął się Niall. - Popracujemy jutro - zwrócił się do mnie i podał mi kieliszek szampana.
Czyżby Lou wiedział, gdzie tu jest lodówka i gdzie znajdzie kieliszki?
     Usłyszałam jeszcze pisk, gdy Jul odwiedziła swoją sypialnię. Była wniebowzięta, widząc nad łóżkiem ogromny napis ' LOU LOVES JULIET' z tysiącami serduszek. Na szafce stało zdjęcie całego zespołu One Direction z podpisami.
- Mały prezent od nas - Uśmiechnął się Niall, stojąc obok mnie ,w progu.
     Postanowiłam, że obejrzę mieszkanie innego dnia, wróciłam więc do siebie. Za mną przyczłapał Niall, Lou oczywiście został z Juliet. Usiadłam więc na kanapie, Niall dołączył. Przetarł zmęczone oczy, a ja ziewnęłam. Uśmiechnęłam się, widząc, że blondyn jest tak samo zmęczony jak ja.
- Zbieramy się. - Powiedział.
- Nie no już zostanę... - Zaczęłam, ale Niall wybuchł śmiechem.
- Miałem na myśli Lou - śmiał się dalej. - Ale jeśli chcesz to zapraszam!
     Zarumieniłam się i odprowadziłam Nialla do wyjścia.  Irlandczyk powiedział, że wkrótce wracają chłopaki z Czech i pora szykować się do trasy koncertowej.
- To już ta trasa? - Spytałam, nie wiedząc, kiedy wyjeżdżają.
- Wprawdzie jeszcze dwa tygodnie. - Przyznał Niall. - Ale już trzeba się pakować, nie będzie nas długo...
     Westchnęłam ciężko, Niall z pewnością to zauważył. Spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczyma i uśmiechnął się ciepło.
- Nie martw się. - Ujrzałam jego białe ząbki. - Wrócimy szybciej niż myślisz.
Przytulił mnie.
Nie musiałam nic więcej mówiąc, po prostu zaciągałam się jego zapachem najdłużej jak potrafiłam. Wciąż nie miał na sobie koszuli, był bardzo rozpalony, jakby miał gorączkę.
- Koszula jeszcze.. - Optrzytomniałam w końcu. Niall uśmiechnął się i skoczył do łazienki. Jego ubranie było już suche, więc zaczął w progu się w nią ubierać, starannie zapinając każdy guzik. W końcu skończył, a w drzwiach na przeciw pojawił się Lou. Nieogarnięty z lekka.
- Uuuu! - Zawył niczym wilk. Niall posłał mu gniewne spojrzenie.
Za Louisem pojawiła się Juliet.
- To lecimy - uśmiechnął się Niall, idąc w kiedunku windy. - Lou, no chodź!
Blondyn mrugnął jeszcze do mnie okiem, co wywołało uśmiech na mej twarzy. Wpatrując się w idącego Nialla, kątem oka obserwowałam jeszcze Louisa i Juliet. Lizusy :)
- Papa! - Pomachali nam na pożegnanie, znikając następnie w windzie.
     Mimowolnie spojrzałam się na stojącą w progu mieszkania Juliet.
Pisnęłyśmy  obie z radości i wyszłyśmy na korytarz, by się przytulić. Uśmiech nie schodził nam z twarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz