środa, 16 września 2015

Rozdział 14

Wyszliśmy z mieszkania - ja, Lou i Niall. Juliet została dziś w domu , miała na głowie trochę spraw, więc nie chciała nam przeszkadzać. We trójkę ruszyliśmy ulicami miasta, idąc w stronę Host Gallery, gdzie chłopcy mieli podpisywać płyty.
- Gdzie Paul i chłopcy? - spytał Lou. W tłumie dało się zauważyć dyskretnych ochroniarzy.
     Dotarliśmy do celu. Chłopcy weszli do galerii, a ja na ich polecenie , dostałam kartki z ankietami i miałam pytać ludzi o różne rzeczy dotyczące zespołu.
- Dzień dobry, jestem Heather. - Podeszłam do dwóch dziewczyn. Nie miały 15 lat. Obie ubrane były w koszulki z logo zespołu, po czym poznałam, że są fankami.
- Kochamy chłopców! - Powiedziała jedna z nich, widząc, że mam na sukience przypinkę z logo zespołu. Podarował mi ją Lou w drodze do galerii.
- Zadam wam kilka pytań. - Powiedziałam. - Zaczynajmy. W jakim kraju w Europie chłopcy powinni rozpocząć trasę koncertową?
     Do wyboru miały siedem odpowiedzi. Wskazały Francję. Następnie zapytałam ich o ulubionego członka zespołu. Wyjaśniły, że są to Louis i Harry. Podziękowałam dziewczynom, dając im w prezencie przypinki, które miałam rozdać. Ucieszone, przytuliły mnie i zniknęły w tłumie.
Było dużo ludzi. Sama nie spodziewałam się takiego zainteresowania chłopcami, była to dla mnie swego rodzaju niespodzianka  - jeszcze wczoraj wieczorem nic nie wiedziałam. Ucieszyłam się jednak, że mogę pomóc chłopcom.
- Ulubiona piosenka? - Spytałam dwie dziewczyny. Były studentkami i chyba nie za bardzo znały zespół.
- Nie znam ich wielu - wytłumaczyła się rudowłosa dziewczyna. - Ale taka piosenka z teledyskiem w naszym mieście bardzo mi się podoba!
- O, tak! - Pochwaliła ją koleżanka. - Najbardziej lubię, gdy podróżują autobusem.
     Zbieranie informacji od ludzi było bardzo ciekawe. Mogłam wysłuchać prawdziwych fanów i zareklamować zespół tam, gdzie nie był on rozpoznawalny.
Po godzinie ankietowania przysiadłam na wolnej ławeczce, obserwując chłopców na małej scenie zbudowanej specjalnie na ich przyjazd.
     Obserwowałam, jak ukochane fanki chłopców okazują emocję na ich widok. Bardzo często płakały, ale moim zdaniem powinny więcej się uśmiechać. Chłopcy lubili uśmiechnięte fanki, a zapłakane przyprawiały ich o ból serca. Sama starałam się uśmiechać do innych, ludzie odwdzięczali mi się tym samym.
- Ja to kocham Lou! - Na ławce obok mnie usiadła mała dziewczynka, miała około 5 lat. Była słodka, włosy spięte miała w dwa kucyki, a na polikach wymalowana inicjały Lou.
- Lou jest wspaniały! - Uśmiechnęłam się do niej.
- Zostanie moim mężem.. - Zaczęła wymieniać z poważną miną. - I będziemy mieli pieska!
     Uśmiechnęłam się szeroko. Ta mała była taka słodka, wzruszyła mnie jej miłość do Lou. Gdy dowie się, że ma tak wspaniałe fanki, na pewno się ucieszy.
- Chciałabyś go poznać? - Spytałam, widząc, że akurat przy Lou nie stoi dużo fanek.
Dziewczynka ucieszyła się i pociągnęła za rękę stojącą za nią mamę.
Wytłumaczyłam jej na osobności, co chcę zrobić.
     Wzięłam małą fankę za ręke i dumnie szłyśmy w kierunku Lou. Tłum innych fanek zdawał się być nie do pokonania, ale wzięłam małą na ręce i szybko doszłam do Lou. Kiedy zobaczył, że idę z jakąś dziewczynką, zrobił pytającą minę, a po chwili się uśmiechnął.
- To twoja żona - przedstawiłam dziewczynkę. - Tak przynajmniej twierdzi.
Lou zrozumiał wszystko i przytulił dziewczynkę, biorąc ją na kolana.
- Jestem twoim mężem? - spytał, a dziewczynka przytaknęła. - Mogę znać twoje imię, żono?
Przedstawiła się jako Harper. Louisowi spodobało się to imię.
Wzięłam aparat Lou ze stolika i zrobiłam im pamiątkowe zdjęcie.
- Będziemy żyć długo i szczęśliwie! - Zapowiedział Lou, trzymając Harper na kolanach. W między czasie podpisywał płyty. - I kupimy sobie pieska!
- Taaak! - Dziewczynka pisnęła z radości a ja wybuchłam śmiechem. W tłumie dostrzegłam mamę Harper, więc mogłam już odejść na bok.
     Podeszłam do dziewczyny, szła gdzieś ze swoją babcią. Spytałam, czy wnuczka nie zechce udzielić kilku odpowiedzi.
- Najbardziej lubię Harry'ego. - Odpowiadała. - Mogliby zaśpiewać we Włoszech, ulubiona piosenka to ' I Want' a plakatów w pokoju mam osiem.
Podziękowałam, kiedy wtrąciła się jej babcia.
- To ci chłopcy? - SPytała, wskazując na Lou i Nialla. Ucieszona wnuczka podbiegła do sceny. - Ci dwaj są najładniejsi. - Odparła staruszka. - Widzę, że jeden strasznie się Tobie przygląda.
Uśmiechnęłam się, mając na myśli Lou i jego małą fankę.
- Lou lubi małe fanki. - Wytłumaczyłam. - Są urocze.
Staruszka potrząsnęła głową.
- Nie, nie, złotko. - Zaprzeczyła. - Chodzi mi o drugiego młodzieńca.
     Odwróciłam się i spojrzałam się w kierunku sceny. Lou rozśmieszał małą Harper, Niall podpisywał płyty, ale nie mógł się skupić - patrząc się na mnie. Zaswtydziłam się i znów zwróciłam się do starszej pani.
- Naprawdę? - Spytałam, lekko zarumieniona. - To dobrze.
Uśmiechając się sama do siebie pożegnałam się z panią. Życzyła mi szczęścia, a ja odnalezienia jej wnuczki.
     Zmęczona wyszłam z na tył galerii, gdzie mogłam odpocząć z dala od fanów zespołu. Oparłam się o ścianę i wyciągnęłam z torebki małą butelkę wody. Przetarłam czoło i patrząc w niebo dostrzegłam, że będzie padać.
Wyjęłam komórkę i na Twittera chłopców dodałam wpis: " Gorący dzień w Host Gallery. Lou pozdrawia małą Harper! + Wspaniały dzień w Czechach. Do zobaczenia na lotnisku o 22.30!"
Wysłałam.
     Chmury zrobiły się brunatne i zaczęło kropić. Skierowałam się w stronę bocznego wyjścia, którym wyszłam. Chciałam też nim wrócić, ale usłyszałam z tyłu czyjś głos. Nawoływał moje imię.
- Heather! - zza rogu wyłonił się Niall. Był zmęczony, koszulkę miał trochę wygiętą, a włosy na głowie były w nieładzie.
     Odwróciłam się i podeszłam do niego. Uśmiechnął się zmęczony.
- Lou ma nową dziewczynę. - Odparł. - Ma pięć lat!
Uśmiechnęłam się, mówiąc, że to ja ich poznałam.
- Co chciała od Ciebie ta starsza pani? - Spytał zaciekawiony.
- Mówiła, że bardzo cię lubi. - Oczy mi się zaśmiały. - I Louisa też..
Niall przytaknął, uśmiechając się.
Z nieba zaczęły spadać małe krople deszczu, ruch na pobliskiej ulicy ustał. Nastała istna cisza przed burzą, a ja nie lubiłam piorunów i grzmotów.
- Chyba będzie padać. - Stwierdziłam.
- Chyba tak. - Odparł. - Dziękuję, że nam dzisiaj pomogłaś.
Nie musiał dziękować, podobało mi się dzisiaj.
- Widziałem, jak uszczęśliwiałaś ludzi.. - Niall się uśmiechnął i obejrzał czubki swoich butów. - To bardzo ważne, dziękuję...
     Krople deszczu spadały coraz szybciej na nasze ubrania. Niall był wpatrzony we mnie, a ja w niego. Widziałam jego zmęczone oczy i jak jego kąciki ust powoli unoszą się do góry. Błagałam los, by nie odpłynąć w jego oczach. Nasze stopy prawie się stykały, czułam jego oddech na moim poliku.
- Heath.. - Uśmiechnął się, mówiąc mi moje imię do ucha. Z dnia na dzień bardziej je lubiłam.
Padający deszcz nabierał tempa.
- Niall! Heather! - W wejściu stanął Lou, osłaniając się ręką przed deszczem. - Szybko, zmokniecie!
Uwielbiałam Louisa, ale w tej chwili chciałam go zabić.
     Lekko oszołomiona schowałam się w budynku, udając się do toalety. W lustrze dostrzegłam tylko kilka kropelek wody na mych włosach, więc nie było tak źle. Poprawiłam makijaż i spojrzałam na siebie jeszcze raz. Na mojej twarzy również malowało się zmęczenie.
Wzięłam głęboki oddech i uśmiechnęłam się do siebie. Niall był wspaniałym człowiekiem, Lou z resztą też, ale czasem znajdywał się w nieodpowiednim miejscu o.. ( tak dalej i dalej).
- Idziemy? - Lou zapukał do drzwi. Za nim stał uśmiechnięty Niall.
- Jasne. - Odpowiedziałam im tym samym i wspólnie wróciliśmy do mojego mieszkania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz